Decyzja Brukseli o zaostrzeniu kontroli nad chińskimi platformami to spóźniona, ale konieczna reakcja obronna w sytuacji, gdy giganci z Azji korzystają z luki prawnej w postaci zwolnienia z cła przesyłek o wartości do 150 euro. To daje im na starcie przewagę cenową rzędu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu proc. nad europejskimi sklepami, które płacą cła czy inne podatki i muszą spełniać surowe europejskie normy dotyczące np. bezpieczeństwa. Gra toczy się jednak nie tylko o podatki. Europejscy przedsiębiorcy od lat bezskutecznie biją na alarm, argumentując, że to w istocie nie cła, a wyrównywanie szans wobec konkurentów, którzy korzystają z taniej energii i państwowych subwencji.

Wysoka stawka w grze

Oczywiście, nie obejdzie się bez kosztów. To będzie uderzenie w portfele najuboższych, dla których chińskie platformy były sposobem na radzenie sobie z drożyzną, ale i w rzeszę małych pośredników, którzy np. kupowali taniej na AliExpress, by drożej sprzedać na Allegro czy Amazonie. Rykoszetem oberwą i polskie magazyny obsługujące wielki ruch z Chin. Inna sprawa, czy Unia jest gotowa na tak radykalne działanie. Bo jeśli każda paczka o wartości 3 dol. będzie musiała przejść pełną procedurę, europejskie służby celne mogą zostać sparaliżowane. Stawka w tej grze jest jednak zbyt wysoka, by cofnąć się przed tym ryzykiem.

Czytaj więcej

Koniec tanich zakupów z chińskich platform. Co z prywatnymi przesyłkami?

Unia Europejska, która przez lata przymykała oko na ekspansję Chin, nie chcąc narażać interesów swoich firm na tym ogromnym rynku, nie ma już innego wyjścia.

Era naiwności dobiegła końca. W momencie, gdy Chiny mają problemy ze swoim rynkiem wewnętrznym, a USA szczelnie zamykają granice przed chińską ekspansją, Europa staje się naturalnym celem dla wręcz gigantycznej nadprodukcji z Państwa Środka. Można mówić o efekcie balona: kiedy USA ściskają, w Europie pęcznieje. Widać to obecnie zwłaszcza w ekspansji chińskich aut, która szybko rujnuje europejski przemysł motoryzacyjny, a polskie fabryki komponentów są jego pokaźną częścią. Dla UE to już walka o być albo nie być dla rodzimego handlu i przemysłu.

Pekin tanio skóry nie sprzeda

Rywalizacja z chińskim smokiem nie będzie jednak łatwa. To mistrz adaptacji. Chińskie firmy już teraz budują gigantyczne magazyny wewnątrz UE (również w Polsce), by sprowadzać towar w kontenerach, płacąc niższe cło hurtowe i wysyłać go do klienta już jako przesyłkę wewnątrzunijną. Działania te mogą jeszcze przyspieszyć. Podobnie będzie zresztą w przypadku innych branż. Próbując zatrzymać tę ekspansję, Europa musi się liczyć z silnymi naciskami politycznymi, a Pekin ma wiele argumentów, jak choćby dostęp do kluczowych dla nowoczesnego przemysłu metali ziem rzadkich. I z broni tej, jak już pokazał, zamierza bez skrupułów korzystać.