W grudniu ubiegłego roku w Najwyższej Izbie Kontroli zakończyła się wielomiesięczna kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, wszczęta po zawiadomieniu pracowników Izby. PIP wykryła aż 48 naruszeń pracowniczych. „Rzeczpospolita” zapoznała się z protokołem z kontroli. Liczy on blisko 200 stron. Nazwiska pracowników i osób funkcyjnych zanonimizowano z powodu „ochrony prywatności osoby fizycznej lub tajemnicy przedsiębiorcy”.
Lawina odejść z NIK
PIP badała od 2020 r. niezwykle rozbudowany system wypłat z funduszu wynagrodzeń i nagród, procedury zwolnień pracowników i zmiany w powierzaniu im obowiązków, omijanie konkursów na stanowiska dyrektorów i wicedyrektorów, powołanie zespołu doradców społecznych w 2020 r. (jest nim np. syn prezesa NIK – Jakub Banaś), zgody prezesa na dodatkową pracę zarobkową.
Czytaj więcej
Rzecznik NIK Łukasz Pawelski i szefowa sekretariatu prezesa Mariana Banasia stracili stanowiska – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Nasze źródła: – Nie godzili się na wpływy syna prezesa.
Kontrola potwierdziła wiele z sygnalizowanych przez pracowników nieprawidłowości. W zawiadomieniu do PIP wskazywali oni np. na nieprzestrzeganie obowiązującego regulaminu pracy, nagrody dla „zaufanych” i pozbawianie ich „niepokornych”. Zwracali oni uwagę na to, że w Izbie obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy, 8 godzin na dobę, ale „uprzywilejowani” – ludzie prezesa NIK lub jego syna – nie muszą się do tego stosować.
Regulamin obowiązujący w NIK mówi, że „pracownicy powinni być równo traktowani” m.in. w zakresie nawiązywania i rozwiązywania stosunku pracy i warunków zatrudnienia. Tak nie jest. Na przykład przybycie potwierdza się podpisem na liście obecności, lecz są osoby „wyjęte” z tego obowiązku, list nie podpisują, w pracy się nie pokazują, a pobierają wynagrodzenie – mają rzekomo pracować zdalnie. Tyle że wewnętrzne regulacje mówią, że zdalnie można pracować jeden dzień w tygodniu – są tacy, którzy rzekomo zdalnie pracują cały czas.