Musimy więcej ze sobą rozmawiać, musimy więcej wspólnych inicjatyw podejmować, takich jak inicjatywa Władysława Kosiniaka-Kamysza, by powołać komisję śledczą w sprawie Mariana Banasia. Takich, jak ta inicjatywa, która pojawi się dzisiaj w Sejmie. Natomiast z całą pewnością droga do odsunięcia PiS-u od władzy jest jeszcze najeżona wieloma trudnościami.
Ale nie odpowiedział pan na pytanie, z kim pan wystartuje, w jakim bloku.
Dzisiaj za wcześnie, żeby wymieniać konkretne nazwiska i konkretne nazwy partii czy środowisk politycznych. Na pewno między Platformą a PiS-em jest dosyć szeroka przestrzeń dla umiarkowanej centroprawicy i taka centroprawicę ja i Porozumienie chcemy współtworzyć. Kto się do tego dołączy za wcześnie dzisiaj przesądzać.
Kto lepiej przysłużył się Polsce - Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński? Był pan w rządach i PiS, i PO
Tego typu porównania, zwłaszcza w moich ustach, gdy dziś jestem w sporze z PiS-em, nie miałyby sensu. Wszyscy politycy, nawet ci, z którymi jestem w najostrzejszym sporze, chcą zrobić coś dobrego dla Polski. Każdemu z nas coś się udaje, a w jakimś innym obszarze ponosimy porażkę. Droga, którą dzisiaj podąża PiS, to socjalizm w gospodarce, ciągłe rozdawnictwo, podnoszenie podatków przy równoczesnym zaniechaniu niezbędnych, strategicznych reform, chociażby takich jak reformy sieci przesyłowych - dlatego się zarzyna fotowoltaikę, bo system sieci elektroenergetycznych jest niewydajny - a w polityce zagranicznej ciągłe eskalowanie konfliktów. Właściwie nie mamy żadnego liczącego się sojusznika dzisiaj na świecie. To jest droga w ślepą uliczkę. I dlatego ja i Porozumienie znaleźliśmy się poza obozem rządowym. Uważam, że stanęliśmy po właściwej stronie, niezależnie od tego, jak wysoką cenę osobiście musimy za to płacić.
Nie żałuje pan, że wcześniej nie odszedł z rządu? Np. półtora roku temu była szansa, żeby pan był marszałkiem Sejmu, można było odsunąć PiS wcześniej od władzy.
Po pierwsze, nie miałem takich intencji. Po drugie, to wszystko musiałoby się skończyć przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. W apogeum pierwszej fali pandemii, w sytuacji, gdy skutki były jeszcze nieprzewidywalne - one i tak się okazały tragiczne, ale mogły być dużo większe, wszyscy na świecie obawialiśmy się prawdziwego pandemonium, wywołanego przez Covid-19 - parcie do przedterminowych wyborów byłoby nieodpowiedzialnością.
Kiedyś, zakładając partię Polska Razem, cytował pan „Prosto” Kultu, mówił pan, że nie idzie z mafią, nie idzie z sektą, idzie prosto. Tymczasem był pan w jednym rządzie, w drugim rządzie i pytanie, czy pan ma jeszcze przyszłość w polityce? Czy może pan przez oba środowiska jest uważany za zdrajcę i nie ma pan już swoich wyborców?
Mam świadomość, że moje decyzje polityczne są kontrowersyjne z punktu widzenia dużej części wyborców, z jednej i z drugiej strony. Ale równocześnie chcę powiedzieć, że podejmując wszystkie decyzje kierowałem się tym, jak rozumiem interes Polski. I nie wahałem się odejść z rządu w proteście przeciwko wyborom kopertowym, nie wahałem się protestować przeciwko drastycznej podwyżce podatków czy „lex TVN”. Za to zostałem po raz drugi usunięty z rządu. Jestem przekonany, że część wyborców to doceni i Porozumienie w ramach jakiegoś szerokiego nurtu centroprawicowego będzie odgrywać istotną rolę w przyszłym parlamencie.
Wielu internautów pyta, jak pański kręgosłup i na ile jest elastyczny.
Wzruszam ramionami na takie pytanie. Proszę mi wskazać polityka w Polsce po 1989 roku, który w imię wartości, w imię wierności swoim poglądom, dobrowolnie odszedł w proteście ze stanowiska wicepremiera, a potem drugi raz z tego stanowiska dał się wyrzucić.
współpraca Jakub Mikulski