Kasowy PIT dla przedsiębiorców. Ulga czy biurokracja?

Najmniejsze firmy będą płacić podatek dopiero wtedy, gdy dostaną pieniądze od kontrahenta, wprowadzimy kasowy PIT – zapowiedział premier Donald Tusk w expose.

Publikacja: 12.12.2023 14:30

Kasowy PIT dla przedsiębiorców. Ulga czy biurokracja?

Foto: AgataK

To jedyny podatkowy konkret programowego przemówienia Donalda Tuska. Brzmi pociągająco, może jednak przynieść nowe problemy przedsiębiorcom i dużo pracy księgowym.

Przypomnijmy, że teraz firmy muszą płacić podatek od przychodu należnego. Czyli także wtedy, gdy nie dostały zapłaty od kontrahenta. Wystarczy, że sprzedadzą towar albo wykonają usługę. Co ma się zmienić? Wprowadzimy kasowy PIT, przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków – powiedział premier Donald Tusk podczas expose. Wcześniej Koalicja Obywatelska zapowiadała, że z kasowej metody będą mogli korzystać mali podatnicy, czyli mający do 2 mln euro przychodu rocznie.

Czytaj więcej

Rząd Tuska wprowadzi korzystne zmiany dla podatników

Na czym polega kasowy PIT

Co to oznacza? Firma nie będzie musiała wykazywać przychodu i płacić podatku od razu po transakcji i wystawieniu faktury. Rozliczy się z fiskusem wtedy, gdy kontrahent ureguluje należność.

A co z rozliczeniem kosztów? Skoro mają być kasowe przychody, to powinny być też koszty. Teraz kupujący rozliczają je na podstawie faktury, nawet gdy za nią jeszcze nie zapłacili. Jeśli ma wejść kasowe rozliczenie przychodów, trzeba także konsekwentnie zastosować je do kosztów i uznać, że rozliczamy je dopiero po zapłacie. Inaczej budżet państwa dostanie mocno po kieszeni.

Jeśli więc przedsiębiorca nie dostanie pieniędzy od kontrahenta, nie wykaże przychodu. Ale jeśli sam nie płaci za faktury, nie będzie miał kosztów. I w ostatecznym rozliczeniu może okazać się, że na podatku wcale nie zaoszczędzi.

Sprawdzamy fakturę z rachunkiem

Kasowa metoda to też dodatkowa biurokracja. Każdą fakturę, zarówno przychodową, jak i kosztową, trzeba będzie sprawdzić z kontem bankowym. I nie tylko z kontem, przecież firmy rozliczają transakcje w różny sposób, mniejsze gotówką, niektóre przez kompensaty. O tym, jakie to może spowodować komplikacje pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” z 12 września. Wypowiadający się księgowi podkreślali, że rozliczenia staną się bardziej czasochłonne. Potrzebne będą rejestry płatności, na bieżąco weryfikowane i porównywane z fakturami. To nowość, zwłaszcza u tych, którzy prowadzą księgę przychodów i rozchodów. Jeśli przedsiębiorca ma kilka transakcji w miesiącu to sobie poradzi. Jeśli więcej będzie trudniej. Nieopłacone faktury będą bowiem przechodzić na kolejne miesiące, a z każdym będzie ich więcej.

Księgowi wskazywali też, że wprowadzenie kasowej metody oznacza duże i kosztowne zmiany w programach księgowych. I przestrzegali, że obowiązek weryfikowania płatności może spowodować podniesienie cen usług biur rachunkowych. Osoby, które się zajmują rozliczeniami będą miały bowiem dużo więcej pracy.

Czytaj więcej

Premier Tusk: wakacje od składek ZUS z działalności już w styczniu

Zwróćmy też uwagę, że w zapowiedziach kasowej metody mówi się tylko o przedsiębiorcach płacących PIT. A co ze spółkami, które są na CIT? Czy one wszystkie zostaną na obecnych zasadach?

Pamiętajmy także, że zarówno w ustawie o PIT, jak i o CIT, są już rozwiązania zmniejszające obciążenia firm, które padły ofiarą zatorów płatniczych. Przede wszystkim ulga na złe długi. Pozwala odliczyć od dochodu nieściągnięte od kontrahentów kwoty. Dzięki temu odzyskamy zapłacony wcześniej podatek. Druga możliwość – nieściągalną wierzytelność można zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów. Jeśli to zrobimy, nie stracimy na podatkowym rozliczeniu. Czy te rozwiązania zostaną w przepisach?

Kolejna sprawa - po wprowadzeniu kasowej metody w podatku dochodowym będzie on inaczej rozliczany niż VAT. Wprawdzie w VAT jest już metoda kasowa, ale niewielu przedsiębiorców ją stosuje (przysługuje tylko małym podatnikom).

Podsumowując, propozycja nowego rządu niewątpliwie spodoba się niejednemu przedsiębiorcy, który padł ofiarą płatniczych zatorów. Nie jest to jednak prosta zmiana, tak naprawdę wymaga przebudowy całego systemu firmowych rozliczeń. Ustawodawca musi więc mocno zastanowić się nad nowymi rozwiązaniami, aby faktycznie stały się ulgą dla biznesu, a nie dodatkowym biurokratycznym obowiązkiem. I pomyśleć nad kompleksową reformą systemu podatkowego, jedna zmiana to za mało.

To jedyny podatkowy konkret programowego przemówienia Donalda Tuska. Brzmi pociągająco, może jednak przynieść nowe problemy przedsiębiorcom i dużo pracy księgowym.

Przypomnijmy, że teraz firmy muszą płacić podatek od przychodu należnego. Czyli także wtedy, gdy nie dostały zapłaty od kontrahenta. Wystarczy, że sprzedadzą towar albo wykonają usługę. Co ma się zmienić? Wprowadzimy kasowy PIT, przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków – powiedział premier Donald Tusk podczas expose. Wcześniej Koalicja Obywatelska zapowiadała, że z kasowej metody będą mogli korzystać mali podatnicy, czyli mający do 2 mln euro przychodu rocznie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Edukacja
Matura 2024: język polski - poziom podstawowy. Odpowiedzi eksperta
Sądy i trybunały
Trybunał niemocy. Zabezpieczenia TK nie zablokują zmian w sądach
Sądy i trybunały
Piebiak: Szmydt marzył o robieniu biznesu na Wschodzie, mógł być szpiegiem
Sądy i trybunały
"To jest dla mnie szokujące". Szefowa KRS o sprawie sędziego Szmydta
Konsumenci
Kolejna uchwała SN w sprawach o kredyty