Wiatr historii przewrócił wszystkie teatralne dekoracje PRL, unieważnił i przeniósł do archiwum ówczesne spory. W III RP żaden z liczących się nurtów politycznych nie odwoływał się do dziedzictwa PAX i co ważniejsze, żaden nie był zainteresowany jego obroną. Wprost przeciwnie, dla wielu opinie krytyczne o PAX tworzyły tło, na którym lepiej można było eksponować własne przewagi.
Dla nurtu niepodległościowego Bolesław Piasecki był przede wszystkim politykiem PRL i z tego już tylko powodu podlegał wykluczeniu z obszaru chociażby lekko życzliwej analizy. Dla postsolidarnościowych sympatyków i spadkobierców nurtu rewizjonistycznego, którzy przez długie lata określali politykę historyczną III RP, PAX i Piasecki to spleciony z PRL-owskimi realiami groźny, katolicki, ze swojej natury antydemokratyczny nacjonalizm, a więc zjawisko zasługujące na ciągłe, niemal rytualne potępianie. Większość historyków Kościoła wreszcie wolała przyjąć czarno-białą optykę, w ramach której negatywna ocena należała się każdemu, kto wszedł w konflikt z kard. Wyszyńskim. Do samej oceny mieli oczywiście prawo, ale przyjęta postawa utrudniła zrozumienie, a nawet poznanie argumentacji i motywacji stron.