Tak uznał [b]Sąd Najwyższy (sygn. V CSK 456/08)[/b] w postanowieniu kończącym sprawę o stwierdzenie nabycia spadku po Zbigniewie D.
Mężczyzna zmarł 31 stycznia 2007 r. Był właścicielem gospodarstwa rolnego. Jednocześnie prowadził w pobliskiej miejscowości działalność gospodarczą w spółce cywilnej z Iwoną Sz., z którą mieszkał i pozostawał w wieloletnim nieformalnym związku. Zbigniew D. chorował na serce, był po zawale. Tego dnia z rana załatwił wszystkie rachunki firmy za styczeń i wypłaty dla pracowników, kwitując to w obecności jednego z pracowników, że skoro „wszystko popłaciłem, to czas umierać".
[srodtytul]Oświadczenie w domu przyjaciół [/srodtytul]
W drodze powrotnej do domu poczuł się źle. Poprosił jadącego z nim pracownika, by ten zatelefonował po pogotowie, ale po chwili zmienił zdanie. Pojechali do mieszkających w pobliżu jego przyjaciół – Tomasza i Katarzyny W. Poprosił o szklankę wody i zażył lekarstwa. W trakcie prowadzonej w żartobliwym tonie rozmowy Zbigniew D. powiedział w obecności gospodarzy i pracownika Jacka G., że zostawia wszystko nieuregulowane, żałuje, iż nie sformalizował swojego związku z Iwonką i gdyby coś się stało, to chciałby, żeby potraktowali ją jako jego prawowitą żonę.
Gospodarze zdziwili się, bo nie mieli świadomości, że Iwona Sz. nie jest jego żoną. Pobyt w ich mieszkaniu był krótki, trwał ok. 10 minut. Zbigniew D. zapraszał ich na kolację tego dnia, ale odmówili, bo Tomasz W. wyjeżdżał do Warszawy.