O ujawnienie jego treści od dawna walczą organizacje pozarządowe, które chcą poznać szczegóły zainicjowania w czerwcu 2008 r. tzw. tarczy antykorupcyjnej mającej osłaniać najważniejsze prywatyzacje i zamówienia publiczne. W piątek Donald Tusk po raz kolejny przegrał o to sprawę w sądzie – jego skargę oddalił Naczelny Sąd Administracyjny, utrzymując wyrok sądu wojewódzkiego z grudnia 2010 r.
Wtedy Kancelaria Premiera przegrała, bo nawet sądowi odmówiła pokazania spornego protokołu. – To zupełnie niezrozumiałe zachowanie – zganił Tuska sąd i uchylił jego decyzję o odmowie. Uzasadniał, że aby sąd mógł ocenić, czy premier naruszył prawo, musi "skonfrontować go z materiałem źródłowym", czyli protokołem.
W 2008 r. na posiedzeniu Kolegium ds. Służb Specjalnych Tusk miał wydać szefom ABW, CBA i Służby Kontrwywiadu Wojskowego polecenie stworzenia tarczy antykorupcyjnej. Miała ona objąć 161 przetargów (m.in. zakup samochodów policyjnych, budowę Stadionu Narodowego, kupno oprogramowania dla szkół) i 79 spółek przeznaczonych do prywatyzacji (m.in. Giełda Papierów Wartościowych, PZU, Lotos, stocznie w Szczecinie i Gdyni). Polecenie premiera nie było sformalizowane, np. przez rozporządzenie czy uchwałę rządu.
Kancelaria Premiera ujawniła ogólne informacje dotyczące tarczy, gdy były szef CBA Mariusz Kamiński zarzucił Tuskowi, że jest ona tylko pustym hasłem. O udostępnienie jawnej części protokołu, a ściślej – polecenia Tuska powołującego tarczę, wystąpiły organizacje pozarządowe, powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. Sam protokół jest tajny, bo zawarte tam informacje stanowią tajemnicę państwową.
Zgodnie z decyzją sądu administracyjnego Tusk powinien teraz pokazać protokół sądowi. Za nierespektowanie wyroku grozi mu grzywna w wysokości dziesięciokrotnego średniego wynagrodzenia, a więc ok. 35 tys. zł.