Wszystko zaczęło się od wywiadu, jakiego Doda, czyli Dorota Rabczewska, udzieliła w programie „Dzień dobry TVN” w 2007 r. Poinformowała w nim, że rozwodzi się Radosławem Majdanem z powodu jego zdrady. Po tym wywiadzie na stronie internetowej zespołu hiphopowego Grupa Operacyjna ukazał się list gratulacyjny adresowany do jej byłego już męża, podpisany przez lidera grupy Mieszka Sibilskiego, oraz nagranie jego piosenki „Podobne przypadki”.
Piosenkarz nazwał w nim Dodę m.in. „wyjątkowo uwstecznioną umysłowo”, „żywym bannerem” i „blacharą”. Ostatnie określenie szczególnie zbulwersowało piosenkarkę. W młodzieżowym slangu oznacza kobietę uprawiającą seks z posiadaczami drogich samochodów.
Doda skierowała pozew do sądu o ochronę dóbr osobistych. Domagała się przeprosin i 20 tys. zł jako zadośćuczynienia za wyrządzoną jej krzywdę.
W I instancji przegrała. Sąd uznał, że osoba, która buduje wizerunek na skandalach i plotkach, sama w ten sposób wyznacza granice krytyki. W ocenie sądu Sibilski ich nie przekroczył, zwłaszcza że jego teksty miały charakter satyryczny.
Doda odwołała się od wyroku. Sąd II instancji nakazał raperowi przeproszenie piosenkarki za naruszenie jej godności. Sibilski miał usunąć piosenkę ze swej strony internetowej, opublikować na niej przeprosiny oraz umieścić je na siedem dni na portalu Onet.pl w postaci wyskakującego okienka w rozmiarze 60 x 90 mm. Musiałby je obejrzeć, chcąc nie chcąc, każdy wchodzący na ten portal. Wykonanie w tym zakresie wyroku kosztowałoby rapera, wedle dzisiejszej ceny, 32 mln zł.