Tak wynika z jednego z ostatnich wyroków Sądu Najwyższego (sygnatura akt I PK 7/11).
Zapadł on w sprawie pracownika straży miejskiej, z którym rozwiązano umowę po długotrwałym zwolnieniu lekarskim.
Dopuszczalny okres wypłaty zasiłku chorobowego upływał 3 grudnia 2008 r. (w myśl art. 8 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa w większości przypadków wynosi on 182 dni). Na dzień przed upływem tego terminu pracownik poinformował przełożonych, że będzie się ubiegał o przyznanie świadczenia rehabilitacyjnego. Mimo to, gdy nie stawił się do pracy po zakończeniu zwolnienia lekarskiego, straż uznała jego nieobecność w pracy za nieusprawiedliwioną i rozwiązała umowę w trybie dyscyplinarnym. Miesiąc później ZUS odmówił zwolnionemu przyznania świadczenia rehabilitacyjnego. Wystąpił on jednak o przyznanie mu urlopu wypoczynkowego od 4 grudnia, gdy nie miał już zwolnienia lekarskiego. Pracodawca nie przychylił się do wniosku powoda i wysłał mu pierwsze świadectwo pracy.
We wrześniu 2009 r. sąd zmienił decyzję ZUS i przyznał pracownikowi świadczenie rehabilitacyjne od 4 grudnia 2008 r. Okazało się więc, że w czasie gdy pracodawca wręczył mu dyscyplinarkę, był chroniony przed zwolnieniem. Dyscyplinarka była więc bezprawna. Straż miejska wycofała swoje oświadczenie w sprawie tego zwolnienia i wysłała do pracownika pismo z prośbą o wyrażenie na to zgody. Bez tego taki zabieg nie przyniósłby żadnego skutku.
Wniosek o urlop uznano jako dorozumianą zgodę na cofnięcie dyscyplinarki