Scenariusz spektaklu powstał na podstawie dokumentu sądowego „Proces Eligiusza Niewiadomskiego o zamach na życie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabryela Narutowicza 16 grudnia 1922 r., odbyty w Sądzie Okręgowym w Warszawie 30 grudnia 1922 r.” w opracowaniu Stanisława Kijeńskiego z 1923 r.
Chciałbym, aby „Proces Eligiusza Niewiadomskiego” wykroczył poza teatralne ramy, a uczestnictwo w nim stało się wspólną manifestacją przeciwko przemocy i nienawiści w życiu publicznym
Bartosz Szydłowski
– Kupiłem w antykwariacie tę książkę. Paradokument poraził mnie językiem właściwie współczesnym. Miałem wrażenie, że prokurator, adwokat i sam Niewiadomski operują figurami stylistycznymi, opisem rzeczywistości z 2025 r. To jest wstrząsające, że my dalej, jako społeczeństwo, używamy języka, wzorców i modeli pasujących do początku XX w. – mówi Bartosz Szydłowski. – Mam na myśli takie hasła jak Wielka Polska, antypolski spisek, Polska dla Polaków i towarzyszące im nawiedzenie, rodzaj rozbudzania emocji. Zastanowiło mnie najbardziej to, że właściwie dzisiaj też żyjemy w okresie wzmożenia emocjonalnego, a życie publiczne nie jest poddane racjonalnej analizie, próbie obiektywizacji, znalezienia konsensusu, tylko staje się nieustającą stymulacją emocji, które mają nas poprowadzić – no właśnie gdzie? W moim odczuciu w przepaść, w otchłań kompletnego pogubienia. W latach 20. i 30. XX w. w taką otchłań nas to wzmożenie emocjonalne prowadziło – dodaje.
„Proces Eligiusza Niewiadomskiego” a zabójstwo Charliego Kirka w USA
Bartosz Szydłowski przywołuje też wrażenia towarzyszące oglądaniu pogrzebu prawicowego aktywisty Charliego Kirka, zamordowanego przez innego szaleńca, choć dotąd nie udało się udowodnić powiązania zamachowca z radykalną lewicą. Faktem pozostaje ostra polaryzacja, której doświadcza amerykańskie społeczeństwo.
Myślę o Niewiadomskim, który proces Narutowicza potraktował jako platformę do promowania wizji wielkiej Polski, gestu performerskiego samoofiarowania. Miałem wrażenie, jakby nie był oskarżanym, ale kimś, kto reżyseruje spektakl.
Bartosz Szydłowski
– Ten pogrzeb to był pięciogodzinny spektakl, rodzaj szaleństwa, które jest próbą stworzenia jakiejś nowej mitologii, próbą wykreowania tych, którzy chcą być wyznawcami nowej wiary, tworzenia sekty, wprowadzającej w rodzaj hipnozy, oparty na hagiografizacji postaci co najmniej kontrowersyjnej, jeśli nie negatywnej, bo niosącej mocny przekaz negacji innych, wykluczenia innych, tylko dlatego, że myślą inaczej – dodaje Szydłowski. – Mówię o Charliem Kirku, ale myślę o Niewiadomskim, który proces ws. zabójstwa Narutowicza potraktował jako platformę do promowania wizji wielkiej Polski, gestu performerskiego samoofiarowania. Miałem wrażenie, jakby nie był oskarżanym, ale kimś, kto reżyseruje spektakl. Gazety rozpisywały się o tym procesie w większości w duchu wielkiego widowiska i narodzin nowego mitu. Niewiadomski był opisywany jak wielki bohater, a nie jak człowiek, który popełnił przerażające przestępstwo. To mnie prowadzi do wniosku, że wciąż nie potrafimy znaleźć antidotum na negatywne emocje, które nami rządzą, na nawiedzone wizje, które mają nas zbawić, a tak naprawdę pogrążają nas w błocie wzajemnej nienawiści – podkreśla.