Samorządy mówią m.in. o zwiększeniu liczby sędziów w pierwszych instancjach.
Nie trzeba robić rewolucji w postępowaniu dyscyplinarnym. Wystarczy ulepszyć to, co już działa. Orzeczenia II instancji są poddane kontroli sądowej. Mogą być zaskarżone w kasacji do Sądu Najwyższego. Stabilność orzecznictwa tych sądów jest zbliżona do stabilności orzeczeń powszechnych sądów karnych. Jeśli popatrzymy na statystyki z ostatnich ośmiu lat, to Sąd Najwyższy uwzględnia w tej kategorii trochę ponad 20 proc. kasacji. To nie jest dużo.
Z jakich powodów te orzeczenia są najczęściej uchylane?
Uchybienia też są podobne do popełnianych przez zawodowych sędziów orzekający w sprawach karnych. Często niezbyt dokładnie ustosunkowują się do zarzutów podniesionych w odwołaniu. Odwoławcze sądy dyscyplinarne uznają, że odpowiedzialność jest oczywista i rozważają zarzuty odwołania pobieżnie. A jeśli się do jakiegoś elementu nie odniosą w uzasadnieniu orzeczenia, to SN traktuje to, jakby się nim w ogóle nie zajęły. Takie orzeczenie jest uchylane i odwoławczy sąd dyscyplinarny musi się sprawą zająć jeszcze raz.
A czy z kasacji wynika, że sądy dyscyplinarne są zbyt łagodne?
Nie. Dowodzi tego niewielka liczba odwołań na niekorzyść obwinionych. Może to zrobić m.in. sam minister sprawiedliwości. Najczęściej skarżą orzeczenia obwinieni, wnosząc o uniewinnienie albo złagodzenie kary dyscyplinarnej. Zdarza się, że minister odwołania, w tym kasacje, wnosi też na korzyść prawników.
Pamięta pan taki przypadek?
Była sprawa notariusza, który sporządził akt notarialny za symboliczną złotówkę. Sąd dyscyplinarny ukarał go, uznał bowiem, że jeśli prawo wymaga pobrania taksy, to notariusz powinien to zrobić. Kasację od orzeczenia na korzyść ukaranego złożył właśnie minister sprawiedliwości. Sprawa trafiła na posiedzenie składu siedmiu sędziów SN. Ten uznał, że notariusz może zrezygnować z taksy. Orzeczenie dyscyplinarne uchylono.
Czyli notariusz wystąpił tu wbrew interesowi swojej grupy i został za to ukarany...
Jednym z istotnych elementów odpowiedzialności dyscyplinarnej jest to, że przestrzegania norm w danej grupie pilnują jej członkowie. Te normy prawidłowego wykonywania zawodu kształtują się przez lata. Oczywiście niezbędna jest kontrola państwa nad orzecznictwem dyscyplinarnym, temu służy właśnie możliwość złożenia kasacji do Sądu Najwyższego, w tym i z powodu rażącej niewspółmierności kary.
Czyli nie ma pan wątpliwości, że sądownictwo dyscyplinarne jest potrzebne?
Oczywiście. Gdybyśmy pozbawili samorządy tego narzędzia, stałyby się bezzębne. Były już pomysły utworzenia jednego sądu państwowego, który zajmowałby się sprawami dyscyplinarnymi wszystkich zawodów prawniczych z całej Polski. Czym by się jednak wtedy takie ,,powszechne państwowe" postępowanie dyscyplinarne różniło od postępowania przed sądem państwowym? Mielibyśmy w istocie zdublowaną odpowiedzialność karną, a przecież nie o to chodzi, gdyż podstawą odpowiedzialności dyscyplinarnej jest przekonanie o potrzebie pozostawienia pewnych spraw do rozpatrzenia środowisku.
Sędzia Wiesław Kozielewicz jest autorem książki „Odpowiedzialność dyscyplinarna sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych i notariuszy"