Adwokat Zbigniew Ćwiąkalski wywołał temat połączenia dwóch zawodów prawniczych („Ambicje blokują fuzje prawników" opublikowany w „Rzeczy o Prawie" z 28 maja), ale zagadnienie to wywołało największe spory wśród radców prawnych. Głos zabrało dwóch byłych prezesów bratniej korporacji (Maciej Bobrowicz „Dlaczego prawnicza fuzja zakończyła się fiaskiem", „Rzecz o Prawie" z 10 czerwca oraz „Wszechwiedzący uzurpator", „Rzecz o Prawie" z 9 lipca i Andrzej Kalwas: „Czy jest potrzebna fuzja prawników", „Rzecz o Prawie" z 17 czerwca). Niechże więc znowu dane będzie adwokatowi w spór ten się wtrącić.
Jestem przeciwny połączeniu, ale tylko po części z przyczyn przytoczonych przez Andrzeja Kalwasa, a na pewno nie z przyczyn, które przeciwnikom połączenia chce przypisać Maciej Bobrowicz. Będąc z natury konserwatystą, zwłaszcza jeżeli chodzi o prawotwórstwo, nie mogę ścierpieć myśli o połączeniu zawodów. Dlaczego?
Duży, więc mniej przyjazny
Odpowiedź jest prosta: trwałość prawa, jego niezmienność oraz trwałość instytucji społecznych, zwłaszcza samorządowych, stanowi wartość samą w sobie. Prawo jest zaopatrzone w interpretacje, łatwiej też o jego znajomość. Instytucje trwałe wypracowują swoje praktyki, metody działania, zwyczaje, z którymi ich członkowie oraz podmioty zewnętrzne są zaznajomieni i potrafią w nich funkcjonować.
Oczywiście nie oznacza to, że nie należy nigdy dokonywać zmian. Aby jednak się za nie brać, prawdopodobieństwo musi graniczyć z pewnością, że przyniosą istotne społeczne korzyści. Ileż mamy bowiem w Polsce zbędnych nowelizacji czy przepisów, które po kilku latach są uchylane po to, aby przywrócić pod nowym płaszczykiem niedawno uchylone rozwiązania.
Tej pewności w tym przypadku w żadnym razie nie mamy i trudno takie rzeczowe argumenty znaleźć w wypowiedziach Bobrowicza. Absurdem jest funkcjonowanie spółek adwokacko-radcowskich przy odmiennych zasadach etyki? W jednej z nich przez osiem lat prowadziłem praktykę. Czy utrudniało to jej funkcjonowanie? Szczerze? Mieliśmy wiele problemów, ale nigdy z tego powodu.