Faktycznie mamy w Polsce pewne solidne podstawy z przeszłości ku temu, by poważnie się niepokoić, kiedy Niemcy się zbroją. Z drugiej strony jednak nie sposób nie zauważyć pewnej niekonsekwencji w naszym podejściu do tego problemu.
Czy powinniśmy się bać tego, że Niemcy się zbroją?
Długi czas ćwiczyliśmy się w złośliwych komentarzach na temat tego, jak to bogate Niemcy w sprawach bezpieczeństwa Europy prowadzą nieczystą grę, korzystając najwięcej z militarnej ochrony NATO i Ameryki, a jednocześnie wnosząc do niej relatywnie niewiele. Zarzuty jazdy na gapę wobec Berlina były całkowicie uzasadnione, a stan niemieckich sił zbrojnych stał się przedmiotem niekończących żartów. Kiedy to wszystko ma się teraz zmienić, niektórym w Polsce zaczęła cierpnąć skóra.
Czytaj więcej
Czy rozbudowa Bundeswehry to realne zagrożenie dla Polski, czy raczej strategiczna szansa w oblic...
Faktycznie mamy obecnie do czynienia w Niemczech z zachodzącą rewolucyjną zmianą. Po pierwsze zarysowało się szerokie, ponadpartyjne porozumienie co do koniecznego odejścia od polityki oszczędności i otwarcia drogi do poważnego zadłużenia państwa. Niemcy mają akurat w Europie największą przestrzeń do bezpiecznego zadłużenia. Uzyskane pieniądze mają iść na inwestycje infrastrukturalne oraz, i to jest drugi etap rewolucji, na przemysł zbrojeniowy i remilitaryzację.
Niemiecki przemysł może stać się główną zbrojownią Europy
Kiedy pada hasło: remilitaryzacja Niemiec, w Europie powinny włączyć się ostrzegawcze sygnały. Niektórzy sądzą, że niepotrzebnie. Niemiecki przemysł może stać się główną zbrojownią Europy i postawić gospodarkę Niemiec na nogi. Jednak niemieckie społeczeństwo mentalnie nie jest zdolne do tego, by przestawić się z powrotem na etos wojownika. To zaś byłoby niezbędną zmianą, która musiałaby się dokonać, aby faktycznie Niemcy stały się militarną potęgą.