Zapowiedź znaczącego zwiększenia wydatków obronnych przez Berlin wywołała przewidywalną reakcję w części polskiego środowiska politycznego i towarzyszącego mu w sferze serwisów społecznościowych licznego grona sympatyków i wyznawców. Wydawać by się mogło, że niemieckie plany budowy największej armii lądowej Europy (moim zdaniem są to zapowiedzi mocno na wyrost) są dla Polski znacznie większym zagrożeniem niż wszystkie rosyjskie dywizje razem wzięte.
Czytaj więcej
Jeśli Niemcy przeznaczą 5 proc. PKB na zbrojenia, będzie to nie tylko największy wysiłek od czasó...
Tymczasem tradycyjne obawy przed niemieckim potencjałem militarnym, choć zrozumiałe w kontekście doświadczeń historycznych, także tych z XX wieku, tracą dziś wszelkie uzasadnienie w obliczu radykalnie zmienionej sytuacji geopolitycznej. Cyniczne zaś granie na antyniemieckich sentymentach, motywowane doraźnymi interesami politycznymi, bez oglądania się na długofalowy interes państwa, jest zwyczajnie kontrproduktywne. Rzeczywistość jest bowiem taka, że Niemcy już spory czas temu stały się naszym najważniejszym sojusznikiem w NATO. Najwyższa pora się z tą prawdą pogodzić. Wynika to z prostej kalkulacji strategicznej.
Czy niemieckie zbrojenia zagrażają Polsce bardziej niż nasze własne?
Na wstępie odpowiedzmy sobie w kontekście emocjonalnych internetowych debat na kilka prostych pytań. Jeśli Niemcy odbudowują dziś swoją potęgę militarną, by wykorzystać ją do projekcji siły w celu podporządkowania sobie reszty Europy – i, jak należy domniemywać, umniejszenia roli Polski – to czy taki sam cel przyświeca i Polsce, która rozbudowuje swoje wojska znacznie szybciej i – jak dotychczas – z dużo większą determinacją niż inne państwa sojuszu?