Warszawski sąd wydał postanowienie o powołaniu dwóch biegłych, którzy mają zadecydować, czy stan zdrowia psychicznego Jarosława Kaczyńskiego pozwala mu na uczestnictwo w rozprawie. Proces karny toczy się z oskarżenia prywatnego wniesionego przez Janusza Kaczmarka, byłego prokuratora krajowego i szefa MSWiA, który uważa, że Kaczyński pomówił go publicznie w 2008 roku, nazywając "agentem śpiochem".
Bezstronność czy polityka
Wypada mieć nadzieję, że decydując się na taki krok, sąd miał naprawdę mocne podstawy, w przeciwnym razie może narazić się na zarzut, że nie kierował się bezstronnością, a politycznymi sympatiami, dołączając tym samym do chóru politycznych przeciwników Kaczyńskiego.
Co do mocnych podstaw już dziś opinia publiczna może mieć wątpliwości. Przed kilkoma dniami rzecznik Sądu Okręgowego Wojciech Małek tłumaczył dziennikarzom bowiem, że u podstaw postanowienia sądu legły m.in. doniesienia prasowe i publiczne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego.
Bardzo skąpo jak na decyzję, która może naruszać godność podsądnego. Taka wypowiedź, takie uzasadnienie, nie miało prawa paść z ust sędziego.
Kontakt z rzeczywistością
Do tego dochodzi jeszcze dotychczasowa praktyka sądowa, potwierdzana przez adwokatów i samych sędziów, gdzie w sprawach z oskarżenia prywatnego (bez udziału prokuratora) z kategorii tzw. politycznego magla, powoływanie biegłych psychiatrów praktycznie się nie zdarza.