Sierp i młot, czerwony sztandar i hasło „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” – to oficjalne, zarejestrowane sądownie symbole działającej zupełnie legalnie Komunistycznej Partii Polski. Z jej statutu, przyjętego przez Sąd Okręgowy w Warszawie, wynika, że jest ona „partią marksistowsko-leninowską nawiązującą do najlepszych patriotycznych i internacjonalistycznych tradycji polskiego ruchu robotniczego”. I będzie mogła działać dalej. Fiaskiem skończyła się rozpoczęta przez PiS batalia zmierzająca do jej zdelegalizowania.
Batalia prawna PiS z polskimi komunistami trwa od kilkunastu lat
Komunistyczna Partia Polski powstała w 2002 r. i uważa się za spadkobierczynię swojej bardziej znanej imienniczki, działającej przed wojną i rozwiązanej w 1938 r. w ramach czystek w ZSRR. Jako pierwszy na wojnę z nią poszedł w 2013 r. poseł PiS Bartosz Kownacki, późniejszy wiceminister obrony narodowej. Postanowił zadziałać, gdy odkrył, że partia publikuje w internecie kontrowersyjne treści, m.in. tzw. raport Burdenki o Katyniu, który obciąża odpowiedzialnością za tę zbrodnię Niemców.
Czytaj więcej
Sąd skazał czworo działaczy Komunistycznej Partii Polski, a posłowie PiS nie wykluczają działań n...
Kownacki złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które rozpoczęło wieloletnią, pełną częstych zwrotów akcji batalię sądową, zakończoną warunkowym umorzeniem postępowania dotyczącego redaktorów partyjnego pisma „Brzask”. Za rządów PiS przeciw komunistom wytoczono jednak też mocniejsze działa: wniosek o delegalizację.
Jako pierwszy zadeklarował to w styczniu 2018 r. ówczesny wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Zapowiedział, że Prokuratura Krajowa podejmie „czynności weryfikacyjne i nadzorcze związane z działalnością polityczną i społeczną Komunistycznej Partii Polski, których efektem może być jej delegalizacja”.