Mikołaj Fidziński: Platformo, chwalić też się trzeba umieć

Jeśli druga tura wyborów prezydenckich to plebiscyt nad rządem koalicji 15 października, to przystępuje ona do niego nieprzygotowana.

Publikacja: 22.05.2025 16:12

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: PAP/Andrzej Jackowski

Nie mam zamiaru przekonywać, że rządy Donalda Tuska od grudnia 2023 r. to nieustające pasmo sukcesów. Zdecydowanie nie. Uświadomiłem sobie jednak, jak mało pompatyczna, autoreklamowa jest ta ekipa w porównaniu choćby do wyczynów rządu Zjednoczonej Prawicy. Oni przeginali w drugą stronę, ale może jednak pokazywali kierunek, jak skutecznie „sprzedawać” swoje działania niczym prężna agencja reklamowa. Dziwi, że dziś Koalicja Obywatelska nie przeprowadza totalnej ofensywy pozytywnego przekazu. Nie sądzę, żeby to była tylko wina algorytmów w „moich” serwisach społecznościowych, że tego nie dostrzegam.

Czym KO i rząd Donalda Tuska mogłyby się chwalić? 

Coś tam bowiem mimo wszystko od tego 13 grudnia 2023 r. udało się dowieźć w szeroko rozumianej sferze gospodarczo-społecznej. Odblokowano KPO i nową perspektywę środków unijnych, do Polski płyną dziesiątki miliardów euro na transformację energetyczną, poprawę konkurencyjności itd. Ekonomiści mówią o poprawie wizerunku Polski wśród zagranicznych inwestorów. Nauczyciele dostali 30-proc. podwyżki, administracja publiczna 20-proc. Od kilku miesięcy do rodzin z dziećmi w wieku od jednego do trzech lat płynie nawet po 1500 zł miesięcznie w ramach programu Aktywny Rodzic. Zaraz zaczną być wypłacane pierwsze renty wdowie, a tegoroczna Wigilia będzie pierwszy raz w historii niepracująca. Jest rządowy program refundacji in vitro. Od biedy można by nawet grać argumentem, że za Tuska miało podobno nie być 800+, trzynastek, czternastek itd., a tymczasem wszystkie te świadczenia mają się świetnie. Prace nad inwestycjami strategicznymi, np. CPK, też trwają, ale – no, właśnie – po cichu.

Czytaj więcej

Nieoficjalnie: Dwoje ministrów opuści rząd, jeśli Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem

Nie jestem spin doktorem, ale mimo wszystko byłoby wokół czego stworzyć dużą kampanię pozytywną: że ten rząd wcale nie jest taki niesprawczy i leniwy, jak go malują. Jestem przekonany, że ekipa Mateusza Morawieckiego wycisnęłaby z tego 120 proc. normy – zrobiłaby 30 konferencji prasowych z zapierającymi dech w piersiach wykresami, zorganizowała pikniki 1500+ w każdej gminie, zalałaby sieć spotami z przykładowym panem Markiem, który dzięki dofinansowaniu z KPO wykonał termomodernizację domu i stodoły, czy panią Renatą, której Unia współfinansowała nową linię produkcyjną w zakładzie.

Ba, wystarczyłoby trochę bezczelności (bo wyjaśnienia są bardziej skomplikowane) i można by wręcz trąbić, że musiał przyjść Donald Tusk, żeby 500+ zmieniło się w 800+. Bo przecież świadczenie wzrosło od 1 stycznia 2024 r. Albo że PiS zostawiał gospodarkę na skraju recesji (wzrost PKB o ledwie 0,1 proc. w 2023 r.), a ekipa Tuska wycisnęła z niej wzrost o prawie 3 proc. już w 2024 r., z widokami na jeszcze więcej w latach 2025 i 2026. Wystarczyły podwyżki płac w budżetówce, spadek inflacji i proszę – konsumpcja prywatna się rozhulała. No, właśnie: inflacja! PiS zostawiał gospodarkę z inflacją ponad 6-proc., za ekipy Tuska nigdy taka nie była. W ujęciu realnym (tempo wzrostu płac minus inflacja) wynagrodzenia w Polsce urosły w 2024 r. o 9,5 proc., po 1989 r. nie rosły jeszcze tak szybko.

„Jeśli sam się nie pochwalisz, to nikt cię nie pochwali”

Arcymistrzem takiego twórczego przekuwania wszystkiego w propagandową papkę był premier Mateusz Morawiecki. Świetnym przykładem jest waloryzacja emerytur i rent o aż 14 proc. w 2023 r. Nie było w tym żadnej hojności rządu – była to najniższa możliwa podwyżka, biorąc pod uwagę przepisy nakazujące rekompensowanie ubytków spowodowanych przez inflację. Niższa waloryzacja byłaby złamaniem prawa. Tymczasem Morawieckiemu czy Marlenie Maląg nawet mięsień nie drgnął, gdy wyjaśniali, jak to oni bardzo się postarali, „by waloryzacja nie była symboliczna”. Oczywiście w kontrze musiało być przypominane, że „za Tuska” waloryzacja emerytur wyniosła 2 czy 3 zł – co wynikało z tego, że nie było wtedy inflacji.

Czytaj więcej

Wojciech Warski: Stawką tych wyborów jest prezydenckie weto

Nie zachęcam oczywiście koalicji 15 października do tępej propagandy, a tym bardziej do wykorzystywania w tym celu mediów publicznych. Raczej do próby twórczego pokazania, że jakoś może te ich rządy się ludziom jednak czasem opłacają. I że coś się udało, nawet pomimo wet prezydenta z PiS. Tymczasem to, co wybrzmiewało w kampanii, to że się znowu nie udało: obniżyć składki zdrowotnej przedsiębiorcom (bo źli koalicjanci z Lewicy i zły Duda).

Powiada się, że „jeśli sam się nie pochwalisz, to nikt cię nie pochwali”. Tymczasem rzeczywistość wygląda tak, że nawet nie działa już strona obnizymypodatki.info, na której przed wyborami w 2023 r. można było sobie policzyć, o ile wzrosłaby pensja po podwyżce kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł. Tej podwyżce, której wprawdzie nie ma, ale której gwarantem podobno byłby Rafał Trzaskowski w Pałacu Prezydenckim.

Nie mam zamiaru przekonywać, że rządy Donalda Tuska od grudnia 2023 r. to nieustające pasmo sukcesów. Zdecydowanie nie. Uświadomiłem sobie jednak, jak mało pompatyczna, autoreklamowa jest ta ekipa w porównaniu choćby do wyczynów rządu Zjednoczonej Prawicy. Oni przeginali w drugą stronę, ale może jednak pokazywali kierunek, jak skutecznie „sprzedawać” swoje działania niczym prężna agencja reklamowa. Dziwi, że dziś Koalicja Obywatelska nie przeprowadza totalnej ofensywy pozytywnego przekazu. Nie sądzę, żeby to była tylko wina algorytmów w „moich” serwisach społecznościowych, że tego nie dostrzegam.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Dan Jørgensen: Koniec z energetycznym szantażem Rosji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Jak zostać prezydentem
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Koniec bajek. Dług zaczyna nam ciążyć
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Bunkrów nie ma, ale też jest...
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Sławomir Mentzen i Adrian Zandberg. Gospodarczy iluzjoniści