Jak co roku w pierwszych dniach stycznia wracamy do tematu przyjęcia w Polsce euro. Tym razem bez trwogi, że ktoś nas zakrzyczy albo będzie nam imputował brak patriotyzmu, a nawet z pewną nadzieją. Bo Polska, śmiem wierzyć, po politycznych zmianach, które się dokonały ostatniej jesieni, ma szansę wrócić do pragmatycznej, wolnej od ideologii debaty na temat narodowej racji stanu. A przyjęcie wspólnej waluty, podobnie jak inne ścieżki integracji, to sprawa dla naszej przyszłości pierwotna. I bezalternatywna. Jak co roku trzeba zacząć ab ovo.
Kwestia wstąpienia do europejskiej rodziny narodów była naszym wyborem demokratycznym i świadomym. Nic się w tej sprawie, mimo zaklęć politycznych hochsztaplerów, nie zmieniło. W traktacie akcesyjnym zobowiązaliśmy się do przyjęcia wspólnej waluty, i to też nic nowego. Pozostaje tylko pytanie, kiedy i na jakich warunkach? Oczywiście te ostatnie muszą gwarantować naszemu krajowi sukces. Jeśli miałoby się stać inaczej, to wejście do strefy euro należy oddalić w czasie. Mamy do tego prawo.
Czytaj więcej
Niezależnie od wszystkiego, przygotowywanie gospodarki do wejścia do strefy euro jest czymś szalenie ważnym, jest wartością dodaną. I absolutnie warto podjąć ten wysiłek – mówią ekonomiści.
Zarazem mamy jako Polacy prawo do otwartej debaty nad sensem takiej zmiany. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości temat stał się tabu. Nie twierdzę, że należy zatkać uszy na argumenty przeciw. Są i mają swoją wagę. W czasach rządów populistycznej prawicy nie można było jednak na ten temat nawet dyskutować. Rząd taką debatę odrzucał z zasady. Temat wspólnej waluty nie pasował bowiem do celebrowanej z pietyzmem przez liderów PiS protokolarnej niechęci do wszystkiego, co obce. Brukseli, Paryża, Niemców czy euro. Było w tym zresztą sporo oszustwa, koryfeusze niechęci do wspólnej waluty przyjmowali w niej spore kwoty, choćby z tytułu posiadanego mandatu w Parlamencie Europejskim. Ale pomińmy ten wątek, bo ważniejsza jest poważna dyskusja o wspólnej walucie.
Czy jako Polacy bez euro zyskujemy, czy tracimy? Jakie przywileje daje nam wspólna waluta? Jakie drzwi otwiera, jakie zamyka? Czy euro rozwój naszego kraju przyspieszy, czy spowolni? Jakie grupy zyskają, jakie stracą? Jak na przyjęciu euro wyszli nasi sąsiedzi czy inni uczestnicy wspólnego projektu walutowego? Jakie działania należy podjąć, by perspektywę przyjęcia wspólnej waluty przyspieszyć? A może czas, w którym żyjemy, wojna u sąsiadów i konflikty w rejonie Bliskiego Wschodu temu nie służą? Co nam da wypełnienie kryteriów konwergencji? Czy nas wzmocni i czy to dobry moment, by stabilizować gospodarkę, spełniając wymogi z artykułu 140 ust. 1 traktatu o funkcjonowaniu UE? Na koniec, ile jest w tym prawdy, że rezygnując z własnej waluty, oddajemy jakiś ważny kawałek narodowej suwerenności? A może ważniejsze jest co innego; polskie prosperity i poprawa życia Polaków?