W komentarzach do otaczającej nas rzeczywistości często pojawia się anglojęzyczny akronim VUCA, który oznacza niestabilny, niepewny, złożony i niejednoznaczny świat. Taki, z jakim mamy do czynienia w ostatnich latach, gdy zaraz po kryzysie pandemii wybuchła wojna na Ukrainie, pojawił się kryzys energetyczny i kryzys inflacji, a ledwie on zaczął wygasać, to nowym czynnikiem, który uderza w pewność i stabilność naszego świata, staje się sztuczna inteligencja. Funkcjonowanie w warunkach VUCA nie zachęca ani do inwestycji, ani do szarżowania z codziennymi wydatkami, szczególnie tymi trwałymi.
Czytaj więcej:
Widać to w danych o rachitycznej sprzedaży mieszkań, słabej aktywności inwestycyjnej firm, która z kolei przekłada się na niski popyt na pracę. Co prawda wrześniowe analizy ofert zatrudnienia opublikowanych w internecie pokazały (jak co roku) poprawę w porównaniu z sierpniem, ale i tak powakacyjne odbicie w rekrutacji było słabsze niż rok wcześniej.
Mniej szans na podwyżkę
Podobnie jak przedsiębiorcy, którzy nie mając pewności co do wzrostu popytu na swoje produkty i usługi, wstrzymują się z inwestycjami, tak też statystyczny polski Kowalski – nie widząc perspektyw wzrostu popytu na pracę – może się skłaniać ku zaciskaniu pasa. Tym, co może nas skłonić do większych wydatków – nas, czyli zarówno przedsiębiorców, jak i konsumentów – jest nadzieja na wzrost dochodów, czyli zysków firm i wynagrodzeń pracowników.
Tymczasem tempo wzrostu płac od ponad roku hamuje przy rosnących kosztach utrzymania, a szanse na jego przyspieszenie obniża słabość popytu na pracę, widoczna także we wzroście bezrobocia i spadku zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw. Wprawdzie wrześniowy wskaźnik PMI dla polskiego sektora przetwórczego wzrósł do 48 pkt, to wciąż jest poniżej granicy 50 pkt, której przekroczenie oznacza wyjście z kryzysu. Szanse na wzrost popytu na pracę, który dałby Kowalskim nadzieję na wzrost zarobków, nie są zbyt duże, co potwierdzają także opisane niedawno w „Rzeczpospolitej” wyniki badania firmy Mercer.