Ryzyko inwestycyjne trzeba mierzyć

Od lat szukam odpowiedzi na pytanie, jak bardzo w swych decyzjach inwestycyjnych zarządzający funduszami inwestycyjnymi i emerytalnymi posiłkują się analizą fundamentalną. I ciągle jej nie znam

Publikacja: 22.11.2010 02:13

Ryzyko inwestycyjne trzeba mierzyć

Foto: Fotorzepa

Pytanie wraca, gdy patrzę na kolejne mocno nietrafione inwestycje, w których utopiono miliony złotych klientów. W ostatnich tygodniach powód do rozważań dał Petrolinvest, którego kurs akcji raz po raz spadał do najniższego poziomu w historii.

Oferta publiczna akcji spółki, która odbyła się niemal trzy i pół roku temu, była sukcesem. Spore pakiety akcji kupili inwestorzy finansowi, płacąc za jeden walor 227 zł. Także debiut giełdowy był sukcesem. Na koniec pierwszego dnia notowań jeden papier wyceniono na 590 zł.

W kolejnym roku w zamkniętej ofercie inwestorzy finansowi dokupowali akcje spółki, płacąc po 275 zł za jedną. Dziś, bez żadnych splitów, te same akcje warte są nieco ponad 6 zł i na dodatek nie ma pewności, że spadki już się skończyły.

Petrolinvest jest dla mnie przykładem kupowania marzeń o zarabianiu na ropie. Bez uwzględniania w cenie jakiegokolwiek ryzyka. W tym roku marzenia o ropie sprzedawał też Kulczyk Oil Ventures. Na razie ci, którzy je kupili, także liczą straty.

Podobnie kiedyś było z akcjami Elektrimu. W pewnym momencie kupowano je, bo wszyscy marzyli o zarabianiu wielkich pieniędzy na Internecie i telefonii komórkowej. Nikt nie przyglądał się tak prozaicznym sprawom, jak to, że długi zaciągane na śmiałe inwestycje trzeba będzie spłacić. A gdy stało się jasne, że kredyty duszą spółkę, akcje były już warte ułamek tego, co w szczytowej fali zakupów. Na Elektrimie wielu straciło, ale są też tacy inwestorzy instytucjonalni, którzy sporo zarobili. To fundusze wyspecjalizowane w inwestycjach wysokiego ryzyka, które za grosze kupowały mocno przecenione obligacje polskiej spółki. Fundusze, o których dziś umownie mówi się: obligatariusze, dały Elektrimowi szansę najpierw na zrestrukturyzowanie długu, potem wymusiły na nim wykup obligacji, a teraz walczą o zapisaną w umowie restrukturyzacyjnej premię. I, jak sądzę, walkę zakończą sukcesem, bo uwikłanym od lat w wielowątkowy spór prawny o Polską Telefonię Cyfrową trzem stronom – Deutsche Telekom, Vivendi i Elektrim – raczej zależy na jego zakończeniu. A obligatariusze zdają się dzierżyć dziś klucz do tej transakcji.

Jestem przekonany, że akurat oni, nim weszli do gry, przeprowadzili dokładną analizę fundamentalną niegdysiejszego króla warszawskiej giełdy i dokładnie ocenili ryzyko inwestycji. Są więc przykładem tego, że nie wszyscy inwestują w to, co jest akurat modne i sprzedawane w ładnym opakowaniu.

[i]Autor jest publicystą ekonomicznym[/i]

Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku