Gdy dowiedziałem się o przygotowanym przez prokuraturę zarzucie dla Zbigniewa Ziobry, przypomniał mi się wpis na Twitterze z 2018 r. profesora Wojciecha Sadurskiego, w którym przyrównał on PiS do zorganizowanej grupy przestępczej. Wówczas słowa te mogły szokować, bo nikt z przedstawicieli tej partii nie był oskarżany przez prokuraturę o czyny karalne. Sprawa skończyła się powództwem o ochronę dóbr osobistych, którą PiS przegrał, gdyż sąd uznał, że profesor był uprawniony do wyrażenia opinii, że państwo jest wykorzystywane przez partię rządzącą do własnych celów przy użyciu metod bezprawnych. Już zatem przed ośmiu laty profesorowi udało się zdefiniować to, co obecnie prokuratura częściowo będzie starała się dowieść przed sądem.
Czytaj więcej
Nazwanie członków Prawa i Sprawiedliwości „zorganizowaną grupą przestępczą” nie narusza zasad zap...
Wtedy nikt z liderów politycznych nie miał zarzutów karnych, bo państwo mafijne tworzy system, w którym osoby należące do elity władzy są bezkarne, gdyż państwo ich systemowo nie ściga. Samo stworzenie struktury, która daje przyzwolenie na popełnianie przestępstw, jest już przestępstwem, a prof. Sadurski to demaskował.
Gdy w pięć lat potem koalicja zdobyła władzę, zdziwiło mnie, że od razu nie powrócono do tej dość oczywistej narracji. Prokuratorzy dostrzegali w działaniach osób rządzących szereg zachowań przestępczych, jednak mówiono o konkretnych przestępstwach, a nie istnieniu zorganizowanej grupy, która została do ich popełniania zorganizowana.
Przełom nastąpił, gdy dla byłego ministra sprawiedliwości przygotowano zarzut założenia i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą oraz popełnienia dwudziestu sześciu przestępstw kryminalnych. Gdy ten Rubikon został przez prokuraturę przekroczony, właśnie w tej kategorii należałoby chyba analizować wszystko to, co działo się w wymiarze sprawiedliwości i całym państwie.