Czy 10-25 tys. zł za uratowanie ludzkiego życia to dużo? O tyle właśnie może wzrosnąć koszt budowy mieszkania wartego pół miliona złotych w efekcie wprowadzenia obowiązku wyposażenia nowobudowanych budynków wielorodzinnych w miejsca doraźnego schronienia, czyli czegoś w rodzaju „wiceschronów”, aranżowanych np. w garażach podziemnych. Wzrost kosztów o 2-5 proc. to niby sporo, ale i tak niewiele w porównaniu z kilkunastoprocentowym skokiem cen mieszkań, jaki zafundował nam PiS, cisnąc w 2023 r. z prezentem wyborczym w postaci bezpiecznego kredytu 2 proc.
Piszę o tym właśnie teraz, bo zbliża się termin wejścia w życie tzw. ustawy schronowej (1 stycznia 2026 r.), tymczasem jest ona nieprecyzyjna. Niejasne nawet, ile osób powinno się mieścić w miejscu doraźnego schronienia. Potrzebne jest doprecyzowanie ustawy, ale w dwa miesiące całego „cyklu produkcyjnego” – od Sejmu przez Senat, podpis prezydenta po „Dzienniku Ustaw” – raczej nie da się zakończyć.
Cyberbezpieczeństwo odłożone na ostatnią chwilę
Mamy w Polsce głęboko zakorzenioną skłonność do prokrastynacji i odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. Przykłady? 17 października 2024 r. minął termin wprowadzenia do krajowego prawa unijnej dyrektywy o cyberbezpieczeństwie NIS2. Tymczasem rząd „już” 21 października 2025 r. przyjął projekt wprowadzającej ją ustawy. Nic dziwnego, że aż 36 proc. ekspertów od cyberbezpieczeństwa nawet nie wie, czy dyrektywa dotyczy firm, w których pracują.
Tymczasem Polska staje się obiektem coraz częstszych cyberataków. Tylko 1 listopada minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski informował o trzech: na polską infrastrukturę rozliczeniową obsługującą m.in. BLIK-a, biuro podróży Nowa Itaka czy udzielający chwilówek serwis Supergrosz. Każdy taki atak to koszt dla firm i ich klientów. Można narzekać na unijne przeregulowanie, ale w tym przypadku polska prokrastynacja zdecydowanie nie popłaca.