To sedno środowego wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: III CSK 114/12). Kończy serię ponad 20 podobnych spraw klientów znanego w Małopolsce inwestora budowlanego Grzegorza A., powiązanego z firmą deweloperską Leopard (od 2009 r. w upadłości). Niedawno aresztowano go pod zarzutem oszustw i milionowych strat na szkodę ponad 200 kupujących mieszkania.
Ponad 20 z nich zainwestowało w budowę apartamentowca w zakopiańskim Kościelisku, wpłacając zaliczki niemal w wysokości ceny lokali. Tak jak Waldemar i Sylwia B., którzy na poczet lokalu wpłacili deweloperowi 290 tys. zł.
W tym przedsięwzięciu bierze też udział amerykański fundusz Manchester Securities Corporation. Skredytował Leoparda na ok. 60 mln zł. Tymczasem gdy Grzegorz A. popadł w tarapaty finansowe, spłacił tylko polskich klientów. Choć budynek już stał, brakowało zgody administracyjnej na wyodrębnienie lokali, więc sprzedał im udziały w nieruchomości, a gdy przeszkody administracyjne usunięto, wyodrębniono poszczególne lokale. I te umowy zaskarżyli Amerykanie na podstawie tzw. skargi pauliańskiej, wskazując, że ów zabieg prawny uniemożliwił im wyegzekwowanie z tych lokali należności.
Dotychczas sądy przyjmowały, że dłużnik może spłacać jednego z wierzycieli z pominięciem innych, gdy wykonuje ściśle świadczenie, do którego był zobowiązany. Jeśli jednak np. dłużnik mówi wierzycielom, że nie ma pieniędzy, a jednego spłaca, dając mu np. auto, to dochodzi do ich pokrzywdzenia. Na tej podstawie krakowskie sądy Okręgowy i Apelacyjny (w kilku zresztą sprawach) uznały, że zaskarżone transakcje były niedopuszczalne. Gdyby ów werdykt się ostał, komornik mógłby zlicytować lokal państwa B. i inne na rzecz amerykańskiego funduszu.
– Nie było żadnej różnicy między tym, do czego zobowiązał się deweloper, a tym, co otrzymali jego klienci, gdyż ekonomicznie dostali te same mieszkania. Musieli tylko dokonać jeszcze dodatkowych czynności – argumentował przed SN radca prawny Wojciech Lisowski, pełnomocnik pozwanych nabywców mieszkań.