W 2012 roku w Polsce wyłączone zostaną analogowe nadajniki telewizyjne, a w domach na trwałe zagości sygnał cyfrowy. Dzięki temu ogólnopolski zasięg uzyska nawet kilkanaście stacji. Ale operacja będzie kosztowna. Telewizję cyfrową będzie można odbierać tylko dzięki specjalnym dekoderom.
Interesy urzędników i nadawców telewizyjnych nie są zbieżne. Wczoraj spotkali się, by je przedyskutować. Według uczestników, piątkowa dyskusja była przede wszystkim okazją do oficjalnego przedstawienia stanowisk wszystkich stron. Z szefową UKE Anną Streżyńską spotkali się m.in. minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, Witold Kołodziejski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz przedstawiciele największych stacji: prezes grupy TVN Piotr Walter, właściciel Polsatu Zygmunt Solorz-Żak i prezes TVP Andrzej Urbański.
Atmosfera była napięta, bo rozmowa dotyczyła tego, jak ma wyglądać rynek cyfrowej telewizji naziemnej w Polsce w sytuacji, gdy nie zdąży go już uregulować ustawa cyfryzacyjna. – Brak ustawy powoduje, że na wprowadzanie cyfrowej telewizji naziemnej musi być zgoda od największych nadawców telewizyjnych, bo ich koncesje wygasają dopiero w 2014 roku – mówi Witold Kołodziejski.
Jeśli nadający naziemnie najwięksi nadawcy (TVP, TVN i Polsat) zgodzą się, by analogowe nadajniki telewizyjne zostały wyłączone w Polsce w 2012 r., zwolnią częstotliwości pod cyfrowe multipleksy i Polska będzie mogła szybciej przejść na nadawanie cyfrowe. Oczekują jednak w zamian, że do 2012 r. nikt poza nimi nie będzie mógł na cyfrowych multipleksach nadawać. Dopiero potem rynek otworzy się na nowych graczy. UKE nie bardzo chce się na to zgodzić. Wcześniej nadawcy w zamian za ustępstwa oferowali dofinansowanie zakupu koniecznych do odbioru cyfrowej telewizji dekoderów. W piątek już nie było o tym mowy. Kolejne spotkanie ma się odbyć 9 maja.