Józefa Czapskiego (1896–1993) i Sławomira Mrożka (1930–2013) dzieliło właściwie wszystko. Wiek, pochodzenie i usposobienie. Autor „Tanga”, który zaczął karierę w powojennej Polsce, zmagał się z depresją i problemem tożsamości, którą definiował przez pryzmat bycia chłopskim wnukiem i synem pocztowego urzędnika z prowincji. Józef Czapski, pochodził z rodziny skoligaconej z najważniejszymi rodami Europy – z Radziwiłłami i von Huttenami. Koligacjom zawdzięczał ocalenie w Katyniu, czego nie był świadomy przez długie dekady.
Korzenie Mrożka
Czapski, ratując życie, ale tracąc wszystko, co materialne, miał do dyspozycji jedynie pokoik w siedzibie paryskiej Kultury Jerzego Giedroycia, gdzie malował i spotykał się z gośćmi z całego świata. Zachowywał – czasami tylko na pokaz – stoicką pogodę ducha. Nawet w sowieckim obozie w Griazowcu zamiast popadać w depresję, wolał snuć rozważania o Marcelu Prouście.
Czytaj więcej
W 30. rocznicę śmierci Józefa Czapskiego warszawska Galeria aTAK prezentuje jego rysunki i obrazy...
Jak pisze Michał Paweł Markowski we wstępie do tomu „Mrożek–Czapski. Listy 1964–1988”, przełomowe w relacjach artystów było właśnie odsłonięcie się Mrożka przed Czapskim i zdiagnozowanie własnego kompleksu. „Historia mojej rodziny jest historią degeneracji małych ludzików (…) staczających się (…) w neurozy, pijaństwo”. Pytał retorycznie: „skądże ja jestem, jak nie z gnojówki, warsztaciku, chłopstwa miałkiego drobnomieszczaństwa, plebsu, dołu, alkoholików i nędzy umysłowej i psychicznej”. Zwłaszcza teraz, gdy od dawna toczy się dyskusja o pozytywach awansu społecznego w PRL, otrzymujemy w listach Mrożka dramatyczny opis jego kosztów.
Czapski zaś, określany jako hrabia wysadzony z arystokratycznego siodła, starał się wspierać młodszego pisarza i czynił to w imponujący sposób, odkrywając w nim partnera korespondencyjnych debat i paryskich spotkań. Po śmierci Witolda Gombrowicza zauważa w Mrożku jego jedynego następcę. „Nie widzę po jego śmierci nikogo poza Panem, którego myślenie tak umie przezwyciężyć litość czy także własne ciepełko – dla samej istoty sprawy (…) Dlatego tak bardzo serdecznie dziś myślę o Panu”.