SBB „Warszawa 1980", GAD Records, 2CD, 2014
W kwietniu 1980 r. grupa SBB była u szczytu sławy. Idea „szukaj, burz, buduj", która od początku działalności przyświecała Józefowi Skrzekowi, Apostolisowi Anthimosowi i Jerzemu Piotrowskiemu, sięgnęła zenitu. Zespół grał długie koncerty z licznymi partiami improwizowanymi wszystkich muzyków. Jeszcze latem 1979 r. publiczność wypełniła Operę Leśną w Sopocie przez trzy kolejne koncerty. Trio miało za sobą trasy po Niemczech Zachodnich, wystąpiło na festiwalu rockowym Roskilde w Danii, gdzie promowało wydany na zachodzie album „Welcome". Wkrótce dołączył do zespołu drugi gitarzysta Sławomir Piwowar wcześniej występujący z jazz-rockową grupą Paradox i zespołem Niemen Aerolit. Na początku roku powstał kolejny album „Memento z banalnym tryptykiem", który okazał się być ostatnim w tamtym składzie i jednym z najciekawszych w dyskografii.
11 kwietnia 1980 r. na scenie Sali Kongresowej stanęły wszystkie elektroniczne klawiatury, jakimi dysponował Józef Skrzek. Był wśród nich nowy polymoog i wysłużony minimoog, z którego przez kilka lat wyczarowywał urzekające fanów brzmienia. Nie zapomniał też o swojej gitarze basowej. Za rozbudowanym zestawem perkusyjnym zasiadł Jerzy Piotrowski, ramię w ramię stanęli gitarzyści: Apostolis Anthimos i Sławomir Piwowar. To ich szalone, rockowe duety nadały ton temu koncertowi. W stronę progresywnego rocka zmierzał w swych elektronicznych solówkach Józef Skrzek. Ale nie zabrakło też bluesa, w którym wszyscy muzycy czuli się znakomicie. Na pierwszej płycie znalazła się czteroczęściowa suita „Movements", a zamyka ją 20-minutowa grupowa improwizacja „Spectrum". Publiczność szalała. Nawet dziś muzyka SBB robi wrażenie ekspresją, oryginalnymi pomysłami i wirtuozerią muzyków. Ten album warto mieć na półce z wybitnymi osiągnięciami polskiego rocka.
James Brown „Get On Up Soundtrack", Universal Music, CD, 2014
W grudniu wszedł na nasze ekrany i szybko z nich zniknął film „Get On Up" w reżyserii Tate'a Taylora. To historia życia jednego z największych muzyków w historii, twórcy funku i prekursora rapu Jamesa Browna. Filmowi towarzyszy oryginalna muzyka wydana właśnie na płycie. Piosenek w filmie jest tak dużo, że można go traktować jako musical, a nie film biograficzny. Cechą filmu i soundtracku są przeskoki w czasie, nagrań nie ułożono chronologicznie. To buduje filmową dramaturgię, ale nie daje jasnego obrazu, jak rozwijała się twórczość Króla Funku.
Kto nie widział Jamesa Browna na żywo, a w Polsce miał tylko jedną okazję, w Operze Leśnej w 1998 r., nie zdaje sobie sprawy jakim był dynamitem na scenie i jak ekspresyjny show potrafił zrobić. Za to jego nagrania prezentują kunszt artysty o wielu talentach: kompozytora, aranżera, wokalisty i rapera. Jego pokrzykiwania i melodeklamacje wyprzedziły rap o dwie dekady.
Na płytę trafiły największe hity i mniej znane nagrania. Już pierwszy utwór „Get Up (I Feel Like Being A) Sex Machine" poderwie każdego z miejsca, doda energii na cały dzień. To idealny temat na każdą zabawę. Na koncertach potrafił go rozciągać do kilkunastu minut. Są oczywiście przeboje: „It's a Man's Man's Man's World", „I Feel Good" i „Papa's Got A Brand New Bag". Połowa nagrań na płycie pochodzi z koncertów. Fenomen muzyki Browna doskonale prezentuje „I Got The Feelin'" z rozbudowaną sekcją instrumentów dętych, która brzmi jak big band Counta Basiego. Dodając rockowe gitary, perkusje i instrumenty klawiszowe stworzył własne brzmienie. Utwór „Please Please Please" jest w dwóch wersjach z 1956 i 1966 r. Porównując je zrozumiemy, jakim James Brown był wizjonerem i perfekcjonistą, ciągle coś unowocześniał w brzmieniu swojego zespołu. Ostatnie nagrania pochodzą z 1976 r. Soundtrack „Get On Up" to przekrój przez historię muzyki funk w najlepszym, wzorcowym wykonaniu.