Nowe płyty z muzyką filmową, jazzem, archiwalnymi i nowymi koncertami

Krytyk "Rzeczpospolitej" poleca nowe płyty: pianisty Leszka Kułakowskiego, muzykę z filmu o legendzie funku Jamesie Brownie oraz koncerty: słynnej grupy SBB oraz wideo z jubileuszu 25-lecia LLoud Jazz Band.

Publikacja: 09.01.2015 15:38

Rock/Fusion SBB „Warszawa 1980", GAD Records, 2CD, 2014

Rock/Fusion SBB „Warszawa 1980", GAD Records, 2CD, 2014

Foto: materiały prasowe

SBB „Warszawa 1980", GAD Records, 2CD, 2014

W kwietniu 1980 r. grupa SBB była u szczytu sławy. Idea „szukaj, burz, buduj", która od początku działalności przyświecała Józefowi Skrzekowi, Apostolisowi Anthimosowi i Jerzemu Piotrowskiemu, sięgnęła zenitu. Zespół grał długie koncerty z licznymi partiami improwizowanymi wszystkich muzyków. Jeszcze latem 1979 r. publiczność wypełniła Operę Leśną w Sopocie przez trzy kolejne koncerty. Trio miało za sobą trasy po Niemczech Zachodnich, wystąpiło na festiwalu rockowym Roskilde w Danii, gdzie promowało wydany na zachodzie album „Welcome". Wkrótce dołączył do zespołu drugi gitarzysta Sławomir Piwowar wcześniej występujący z jazz-rockową grupą Paradox i zespołem Niemen Aerolit. Na początku roku powstał kolejny album „Memento z banalnym tryptykiem", który okazał się być ostatnim w tamtym składzie i jednym z najciekawszych w dyskografii.

11 kwietnia 1980 r. na scenie Sali Kongresowej stanęły wszystkie elektroniczne klawiatury, jakimi dysponował Józef Skrzek. Był wśród nich nowy polymoog i wysłużony minimoog, z którego przez kilka lat wyczarowywał urzekające fanów brzmienia. Nie zapomniał też o swojej gitarze basowej. Za rozbudowanym zestawem perkusyjnym zasiadł Jerzy Piotrowski, ramię w ramię stanęli gitarzyści: Apostolis Anthimos i Sławomir Piwowar. To ich szalone, rockowe duety nadały ton temu koncertowi. W stronę progresywnego rocka zmierzał w swych elektronicznych solówkach Józef Skrzek. Ale nie zabrakło też bluesa, w którym wszyscy muzycy czuli się znakomicie. Na pierwszej płycie znalazła się czteroczęściowa suita „Movements", a zamyka ją 20-minutowa grupowa improwizacja „Spectrum". Publiczność szalała. Nawet dziś muzyka SBB robi wrażenie ekspresją, oryginalnymi pomysłami i wirtuozerią muzyków. Ten album warto mieć na półce z wybitnymi osiągnięciami polskiego rocka.

James Brown „Get On Up Soundtrack", Universal Music, CD, 2014

W grudniu wszedł na nasze ekrany i szybko z nich zniknął film „Get On Up" w reżyserii Tate'a Taylora. To historia życia jednego z największych muzyków w historii, twórcy funku i prekursora rapu Jamesa Browna. Filmowi towarzyszy oryginalna muzyka wydana właśnie na płycie. Piosenek w filmie jest tak dużo, że można go traktować jako musical, a nie film biograficzny. Cechą filmu i soundtracku są przeskoki w czasie, nagrań nie ułożono chronologicznie. To buduje filmową dramaturgię, ale nie daje jasnego obrazu, jak rozwijała się twórczość Króla Funku.

Kto nie widział Jamesa Browna na żywo, a w Polsce miał tylko jedną okazję, w Operze Leśnej w 1998 r., nie zdaje sobie sprawy jakim był dynamitem na scenie i jak ekspresyjny show potrafił zrobić. Za to jego nagrania prezentują kunszt artysty o wielu talentach: kompozytora, aranżera, wokalisty i rapera. Jego pokrzykiwania i melodeklamacje wyprzedziły rap o dwie dekady.

Na płytę trafiły największe hity i mniej znane nagrania. Już pierwszy utwór „Get Up (I Feel Like Being A) Sex Machine" poderwie każdego z miejsca, doda energii na cały dzień. To idealny temat na każdą zabawę. Na koncertach potrafił go rozciągać do kilkunastu minut. Są oczywiście przeboje: „It's a Man's Man's Man's World", „I Feel Good" i „Papa's Got A Brand New Bag". Połowa nagrań na płycie pochodzi z koncertów. Fenomen muzyki Browna doskonale prezentuje „I Got The Feelin'" z rozbudowaną sekcją instrumentów dętych, która brzmi jak big band Counta Basiego. Dodając rockowe gitary, perkusje i instrumenty klawiszowe stworzył własne brzmienie. Utwór „Please Please Please" jest w dwóch wersjach z 1956 i 1966 r. Porównując je zrozumiemy, jakim James Brown był wizjonerem i perfekcjonistą, ciągle coś unowocześniał w brzmieniu swojego zespołu. Ostatnie nagrania pochodzą z 1976 r. Soundtrack „Get On Up" to przekrój przez historię muzyki funk w najlepszym, wzorcowym wykonaniu.

Leszek Kułakowski Ensemble „Looking Ahead", For Tune, CD, 2014

Pianista, kompozytor, pedagog Leszek Kułakowski dodał do swej bogatej dyskografii album, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik jazzu. „Patrząc przed siebie", bo tak należy tłumaczyć angielski tytuł, jest wizją erudyty, który zna historię jazzu i wie, co w nim było najlepsze i jest godne kontynuacji. A jest tu niemal wszystko: jazzowy puls, klasyczne harmonie i odrobina szaleństwa otwierająca furtkę do swobodnej improwizacji nawiązujące do free-jazzu.

Album otwiera nastrojowa, fortepianowa introdukcja do utworu „Wiatr od lądu". Tytułowy wiatr imitują czynele perkusisty Tomasza Sowińskiego. Temat rozwijają: niemiecki trębacz Christoph Titz i saksofonista Tomasz Grzegorski znany ze współpracy z Nigelem Kennedym. Tłem dla trąbki jest zmysłowa wiolonczela Krzysztofa Lenczowskiego dodająca muzyce elegancji. Oszczędnymi akordami Leszek Kułakowski nadaje kierunek improwizacjom. Przypomina mi w tym momencie Herbiego Hancocka, który podobnie jak Wayne Shorter z wiekiem gra coraz mniej, ale za to coraz piękniejszych dźwięków.

Kompozycja „Sophisticated Beaty", to prawdziwie „wyrafinowana piękność". Chwytliwa linia melodyczna płynie spokojnie przekazywana sobie przez wiolonczelę, saksofon i trąbkę, perkusja delikatnie podkreśla rytm. Liryczna solówka pianisty trafi do serca każdego, kto tylko nadstawi ucha. W „Pure Joy" Ensemble Leszka Kułakowskiego prezentuje dynamikę tkwiącą w sekstecie i w samych nutach. Utwór „My Polish Soul" to programowe podkreślenie inspiracji kompozytora, lidera i pianisty, który wpisuje się w dumną tradycję polskiej pianistyki, tej klasycznej z Chopinem i jazzowej z Komedą. Początek utworu „Spoglądając w nieskończoność" jest mocno osadzony w tradycji jazzu. Jednak już po kilku taktach, muzycy poszerzają formułę, uwalniają ducha trzeciego nurtu, w ktorym spotykają się jazz, free i muzyka współczesna. Rytmiczne ramy, intensywny puls perkusji uświadamiają jednak, że tak brzmi współczesny jazz i nie są mu potrzebne inne nazwy czy szufladki. Słuchanie albumu „Looking Ahead" jest fascynującą przygodą. Jego różnorodność, wciągająca dramaturgia i kunszt muzyków przeniosą nas do jazzowej elity.

Loud Jazz Band „25th Anniversary Concert", Polskie Radio, DVD, 2014

Wirtuoz elektrycznej gitary Mirosław „Carlos" Kaczmarczyk założył Loud Jazz Band 26 lat temu. Nazwę zapożyczył od tytułu albumu amerykańskiego gitarzysty Johna Scofielda, swojego guru. Źródło jego pseudonimu „Carlos" to z kolei efekt jego rockowych fascynacji. Nie eksponując w nazwie swojego nazwiska wprowadził do zespołu pełną demokrację. Choć na pierwszy plan wybijały się solówki lidera, najważniejsze był dla niego brzmienie całego zespołu, a w tej dziedzinie natchnieniem były dla niego zespoły skupione wokół amerykańskiej wytwórni GRP Records. Loud Jazz Band występował regularnie w dawnym klubie Akwarium przy ul. Emilii Plater w Warszawie. Jednak sytuacja ekonomiczna zmusiła gitarzystę do emigracji. W Norwegii założył nową edycję Loud Jazz Band. Teraz polscy i norwescy muzycy zgodnie tworzą oktet, który jest atrakcją europejskich scen. Na jubileuszowy koncert z okazji 25-lecia zespołu wybrali Studio Polskiego radia im. Agnieszki Osieckiej.

Dwa zestawy instrumentów perkusyjnych i funkujący bas Sebastiana Haugena nasycają muzykę wszechobecnym rytmem, który napędza zespół niczym silnik z turbodoładowaniem. Eksponowane instrumenty dęte: saksofon Wojtka Staroniewicza i puzon Erika Johannessena perfekcyjnie współgrają z elektronicznymi klawiaturami Piotra Iwickiego i fortepianem Pawła Kaczmarczyka. Solówki każdego z nich są ozdobą tego koncertu. Lider Mirosław „Carlos" Kaczmarczyk porusza się pomiędzy gitarowymi stylami ze zręcznością wirtuoza. Czuwa, by muzyka płynęła swobodnie i nieustannie zaciekawiała słuchaczy. Przyjazne nawet dla niewtajemniczonych w jazzowe arkana brzmienia są siłą tego albumu. Można go oglądać i słuchać bez wizji przy każdej okazji.

SBB „Warszawa 1980", GAD Records, 2CD, 2014

W kwietniu 1980 r. grupa SBB była u szczytu sławy. Idea „szukaj, burz, buduj", która od początku działalności przyświecała Józefowi Skrzekowi, Apostolisowi Anthimosowi i Jerzemu Piotrowskiemu, sięgnęła zenitu. Zespół grał długie koncerty z licznymi partiami improwizowanymi wszystkich muzyków. Jeszcze latem 1979 r. publiczność wypełniła Operę Leśną w Sopocie przez trzy kolejne koncerty. Trio miało za sobą trasy po Niemczech Zachodnich, wystąpiło na festiwalu rockowym Roskilde w Danii, gdzie promowało wydany na zachodzie album „Welcome". Wkrótce dołączył do zespołu drugi gitarzysta Sławomir Piwowar wcześniej występujący z jazz-rockową grupą Paradox i zespołem Niemen Aerolit. Na początku roku powstał kolejny album „Memento z banalnym tryptykiem", który okazał się być ostatnim w tamtym składzie i jednym z najciekawszych w dyskografii.

Pozostało 88% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"