Był sensacją pierwszego Krajowego Festiwalu Piosenki w Opolu w 1963 roku. Jury przyznało mu nagrodę za piosenkę „To było tak”, a publiczność za charlestona „Dzisiaj, jutro, zawsze”.
Pochodzi z Lublina. Przyjechał do Warszawy, by uczyć się na muzyka, ale za namową kolegów zdał do PWST. Ukończył ją w 1961 roku, zyskując miano wybitnego ucznia Ludwika Sempolińskiego. Drobne role grał na scenach stolicy jeszcze jako student - w kabaretach i teatrach. Krzysztof Kowalewski pamięta, że w PWST Łazuka zawsze wygrywał z nim w ping-ponga i że zawsze był „odmienny” od reszty, nie był tuzinkowy.
– Nocami chodziłem po akademiku „Dziekanka” i ćwiczyłem, by uzasadnić swoją obecność w szkole teatralnej – opowiadał przed laty w rozmowie z „Rz”. - Ja, chłopak z prowincji, obcowałem przecież z takimi znakomitościami jak właśnie profesor Ludwik Sempoliński czy Kazimierz Rudzki. Pierwszy uczył stylu, elegancji, dobrych manier, które dziś znane są większości ludzi już tylko z literatury. Drugi, prawdziwa potęga intelektu, był mistrzem skrótu scenicznego. Był jeszcze Aleksander Bardini, pozornie okrutny, bo bardzo wymagający. To właśnie on mi wyreżyserował balladę „Bal na Gnojnej”.
Uczył się grać na oboju, ale mówi, że polska muzyka nic nie straciła, że przestał. Zadebiutował w Teatrze Współczesnym w „Karierze Artura Ui” w reżyserii Erwina Axera, a później najdłużej związany był z Teatrem Syrena.