Michał Szułdrzyński: Amerykańska prawica wspiera Karola Nawrockiego. PiS już nie mówi o suwerenności

Poparcie dla Karola Nawrockiego ze strony polityków związanych z Donaldem Trumpem to sygnał, że altprawica traktuje polskie wybory jako część globalnej wojny z liberalizmem. Ale PiS-owi, które tyle mówiło o suwerenności, jakoś to przestało przeszkadzać.

Publikacja: 28.05.2025 16:05

Karol Nawrocki

Karol Nawrocki

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Jeśli jednego dnia sekretarz bezpieczeństwa narodowego USA Kristi Noem popiera Karola Nawrockiego i atakuje Rafała Trzaskowskiego (porównując go do Joe Bidena i Kamali Harris), równocześnie komisja spraw zagranicznych Kongresu USA kieruje pismo do Ursuli von der Leyen z apelem o wyjaśnienie ingerencji podmiotów powiązanych z amerykańską Partią Demokratyczną w wybory w Polsce, to znak, że nasze wybory przestały być wyłącznie polską sprawą.

Dlaczego cały świat patrzy z ciekawością na wybory w Polsce jako na element globalnej wojny liberalnej demokracji z populistyczną prawicą?

Gdy rozmawiałem w zeszłym tygodniu w Berlinie z politykami, dyplomatami i ekspertami zajmującymi się relacjami polsko-niemieckimi, od wszystkich słyszałem, że wynik wyborów prezydenckich dotyczy nie tylko Polski. Tak jak wygrana koalicji 15 października w 2023 roku była nie tylko zwycięstwem Donalda Tuska i partii sojuszniczych, ale sygnałem, że partie liberalne są w stanie pokonać partie prawicowo-populistyczne, tak też obóz niechętny PiS patrzy na Zachodzie na te wybory jako na test, czy jest w stanie władzę utrzymać. Chadecy i socjaldemokraci sukces Tuska w 2023 roku uznali za swój, tak samo sukces Trzaskowskiego teraz byłby przykładem, jak pokonać radykalizującą się prawicę. Dlatego w niedzielę Rafała Trzaskowskiego wsparł liberalny prezydent elekt Rumunii Nicusor Dan.

Ale nie mniej ważne te wybory są również dla drugiej strony – o czym świadczy właśnie zachowanie polityków amerykańskich związanych z republikanami, a nawet osobiście z Donaldem Trumpem. Amerykański prezydent, przyjmując w Białym Domu Karola Nawrockiego, wysłał sygnał, że będzie wspierał podobnie myślących kandydatów altprawicy na świecie. Nie przez przypadek Elon Musk i J.D. Vance ciepło wypowiadają się o AfD czy Zjednoczeniu Narodowym Marine Le Pen. Zarówno więc obóz liberalny, jak i altprawicowa międzynarodówka patrzą na wybory w Polsce jak na element światowego zmagania między tymi siłami.

Nie można też nie zauważyć, że aktywność kontrowersyjnej Kristi Noem czy szefa komisji spraw zagranicznych Briana Masta jest elementem wewnętrznych rozgrywek w USA – wojny, jaką republikanie u siebie prowadzą z demokratami. Dwa z pięciu punktów listu do von der Leyen niby dotyczą Polski, ale uderzyć mają w Partię Demokratyczną – chodzi o wyjaśnienie działania firmy, która pracowała przy kampaniach Baracka Obamy, Hilary Clinton i Kamali Harris, a także o uderzenie w znienawidzonego przez prawicę w USA (i w Polsce, a szczególnie na Węgrzech) George’a Sorosa. W tym sensie dostajemy rykoszetem w wyniku wewnętrznej amerykańskiej wojny.

Czy PiS naprawdę chce, by to rząd USA namaszczał kandydatów na prezydenta Polski?

Ale najsmutniejszą jednak sprawą jest to, że obecna sytuacja wcale nie podnosi pozycji Polski. Czym innym jest trzymanie kciuków przez międzynarodówkę liberalno-demokratyczną czy altprawicową za któregoś z kandydatów, a czym innym bezpośrednie włączanie się w kampanię. 

We wtorek Karola Nawrockiego namaściła sekretarz Noem z administracji Trumpa. Czy to nie sprowadza Polski do roli bantustanu? Podobnie jak skierowanie listu w sprawie Polski przez komisję Kongresu USA do… szefowej Komisji Europejskiej. Prawu i Sprawiedliwości, które tak się oburzało w latach 2015–2023, że PO miała skarżyć do Brukseli na Polskę, które podkreślało, że o polskim rządzie powinni decydować wyłącznie Polacy w wyborach, a nie żadne zewnętrzne siły, powinno być dziś szczególnie głupio. Nagle się okazuje, że cała ta suwerenistyczna retoryka polegała tylko na tym, by to druga strona się nie wtrącała w polskie sprawy. Ale jak robią to ci, których PiS lubi, to już nie ma żadnego problemu.

Ze strony prawicy to już prawdziwe Himalaje hipokryzji. Widać, że nie chodzi tu o żadną suwerenność, tylko o to, by liberalnie nastawiona Bruksela nie miała tu nic do powiedzenia, ale jeśli prawicowy Waszyngton ingeruje w polskie sprawy, to już wszystko jest OK.

Jeśli jednego dnia sekretarz bezpieczeństwa narodowego USA Kristi Noem popiera Karola Nawrockiego i atakuje Rafała Trzaskowskiego (porównując go do Joe Bidena i Kamali Harris), równocześnie komisja spraw zagranicznych Kongresu USA kieruje pismo do Ursuli von der Leyen z apelem o wyjaśnienie ingerencji podmiotów powiązanych z amerykańską Partią Demokratyczną w wybory w Polsce, to znak, że nasze wybory przestały być wyłącznie polską sprawą.

Dlaczego cały świat patrzy z ciekawością na wybory w Polsce jako na element globalnej wojny liberalnej demokracji z populistyczną prawicą?

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Polityka i sądy w trybie wyborczym
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Wybory prezydenckie w Polsce, czyli wybieramy, kogo nie wybierać
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump szykował zamach stanu. Teraz ocenia polską demokrację
Komentarze
Jacek Czaputowicz: O wyniku wyborów prezydenckich zdecydują symetryści
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Komentarze
Michał Kolanko: Czy Karol Nawrocki może liczyć na „efekt Trumpa”?
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont