Choć rząd Donalda Tuska spierał się z odchodzącym prezydentem Andrzejem Dudą niemal we wszystkim, w dwóch sprawach oba ośrodki ściśle współpracowały i wymieniały się informacjami, choć nie zawsze się tym publicznie chwaliły. Chodziło o kwestie bezpieczeństwa związane, po pierwsze, z Ukrainą, a po drugie – ze Stanami Zjednoczonymi.
Zapadły mi w pamięć słowa jednego z ważnych współpracowników premiera Donalda Tuska, który na jednym ze spotkań rzucił, że Andrzej Duda jest ostatnią polisą ubezpieczeniową dla Polski, gdyby Donald Trump chciał się od naszego kraju odwrócić.
Jak Karol Nawrocki ułoży sobie relacje z Wołodymyrem Zełenskim?
Za cztery tygodnie do Pałacu Prezydenckiego wprowadzi się Karol Nawrocki, który dla obozu rządzącego przez ostatnie pół roku był wrogiem numer jeden. Wydaje się, że obecną koalicję z Nawrockim dzieli jeszcze więcej niż z Dudą. Mało tego, w kampanii prezydent elekt nie ukrywał, że swój wybór traktować będzie jako mandat do tego, by doprowadzić do upadku rządu Donalda Tuska i powrotu PiS do władzy. Na razie jednak nic nie wskazuje na przyspieszone wybory, a w ramach obecnej konfiguracji Sejmu koalicjanci – mimo poważnych perturbacji – zapewniają o chęci dalszej współpracy.
Najważniejszym więc zadaniem zarówno dla nowego prezydenta, jak i dla rządu będzie ułożenie sobie relacji w obu krytycznych kierunkach – amerykańskim i ukraińskim. Z tym ostatnim jest o tyle trudniej, że Nawrocki w kampanii wyborczej grał mocno na ukrainosceptycznej nucie. Dość wspomnieć, że podczas kampanii wtórował Sławomirowi Mentzenowi, będąc przeciwnym wejściu Ukrainy do NATO.