O przypadku mowy być nie może. Szokujące stwierdzenie Grzegorza Brauna w Radiu Wnet w czwartkowe popołudnie współgra z jego licznymi przejawami antysemityzmu. Tylko że tym razem przekracza już wszelkie dopuszczalne granice. – Mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake – oświadczył polityk skrajnej prawicy. Wcześniej pseudonaukowym wywodem wskazywał, że Polacy mieszkający w Jedwabnem i innych okolicznych miejscowościach nie mieli latem 1941 roku udziału w zamordowaniu swoich żydowskich sąsiadów, co oznacza cofnięcie o kilkadziesiąt lat prawdy o okolicznościach Szoah.
Czytaj więcej
Negowanie istnienia komór gazowych jest nie tylko przejawem antysemityzmu i ideologii nienawiści,...
Bez wyborców Brauna może się okazać, że PiS i Konfederacja nie zbudują sejmowej większości
Deklaracja Brauna pada w momencie, gdy dzisiejsza opozycja, natchniona zwycięstwem Karola Nawrockiego, robi wszystko, aby powrócić przedwcześnie do władzy. Prezydent elekt w czasie kampanii wyborczej nie odciął się jasno od 1,2 miliona wyborców Brauna (6,34 proc. biorących udział w pierwszej turze), bez których nie zdobyłby Pałacu Prezydenckiego.
Także dziś, jeśli odejmie się 4-6 proc. elektoratu, na który może liczyć Konfederacja Korony Polskiej, PiS i Konfederacja mogą nie zdobyć sejmowej większości. Jednak ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, które w ten sam czwartek głosowało w Parlamencie Europejskim razem z AfD, Fideszem czy Zjednoczeniem Narodowym Marine Le Pen za obaleniem szefowej unijnej egzekutywy Ursuli von der Leyen, musi zapłacić taką cenę odcięcia się od Brauna, jeśli nie chce usunąć się do grona niebezpiecznych, skrajnych, populistycznych i autorytarnych sił politycznych w Europie. Jarosław Kaczyński powinien w tej sprawie złożyć jasną deklarację choćby ze względu na pamięć o bracie, który jako prezydent Warszawy powołał do życia instytucję Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.
Francuska skrajna prawica izolowana od 40 lat. Jej twórca podał w wątpliwość istnienie komór gazowych
Przed podobnym dylematem stanęła francuska prawica, gdy w 1987 roku również w wywiadzie radiowym (dla RTL) lider ówczesnego skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen uznał, że „komory gazowe były szczegółem historii drugiej wojny światowej”. Choć od tego czasu minęło prawie cztery dekady, a ugrupowanie założone przez Le Pena (dziś jako Zjednoczenie Narodowe) wielokrotnie zwiększyło swój elektorat, żadna znacząca siła polityczna nie weszła z nim w koalicję, a Marine Le Pen wyrzuciła swojego ojca z tej partii, gdy zaczął wracać do antysemickich tez.