— Brakuje krajowych komponentów, które miałyby zastąpić zagraniczne. A o samowystarczalności nie może być mowy. Brakuje także sił fachowych, zwłaszcza inżynierów. I jest to bariera nie do pokonania. Pomimo daleko idących obietnic oficjalnych, pozostajemy daleko w tyle za harmonogramem osiągnięcia uniezależnienia się od zagranicy — przyznał w rozmowie z rosyjskimi mediami Anatolij Gajdanski, prezes prezes Aerocomposite, firmy zajmującej się produkcją komponentów lotniczych. Cytowany przez „Moscow Times”.
— Doskonale znana jest także największa bolączka. Chodzi o komponenty elektroniczne. Tutaj w ogóle nie może być mowy o jakimkolwiek zaspokojeniu popytu. To wielki problem — przyznał Gajdanski.
Rosyjski przemysł miał szybko znaleźć alternatywę dla zachodnich technologii. To mrzonka
O lotniczej samowystarczalności rosyjskie władze mówiły już w 2022 roku. Wtedy, po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Boeing i Airbus odcięły dostawy. Rosjanie zapowiadali wówczas, że doskonale sobie dadzą radę i są w stanie wyprodukować praktycznie wszystko sami. Szybko jednak okazało się, że mimo posiadanych wzorów nie jest to takie proste. Wtedy ruszył szmugiel za pośrednictwem „przyjaznych” krajów, przede wszystkim Kazachstanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Turcji, a także np. Gabonu.
Wartość nielegalnego importu przekroczyła już miliard dolarów. dolarów. — W tym imporcie dominują właśnie instalacje elektryczne. Nasze firmy nie są w stanie ich wyprodukować. Musimy więc polegać na wsparciu przyjaznych krajów. Oczywiście robimy wszystko, aby wykorzystać zagraniczne komponenty, które certyfikujemy w Rosji. Ale to nie wystarcza — przyznał prezes Aerocomposite.
I nie ukrywał, że obecna sytuacja wynika nie tylko z niedogodności spowodowanych sankcjami, ale także z powodu dekad niedoinwestowania branży oraz dramatycznego spadku liczby wykształconych kadr po rozpadzie Związku Radzieckiego. — Niestety jest tak, że jakość kształcenia na rosyjskich uczelniach znacznie pogorszyła się w ostatnich latach — dodał.