Ułaskawienie Roberta Bąkiewicza przez prezydenta Andrzeja Dudę nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. To kolejny ruch pokazujący, jak polska prawica ulega radykalizacji, staje się coraz bardziej brutalna i brunatna. Niestety jednak decyzja prezydenta uderza w powagę państwa polskiego i jest fatalnym przesłaniem na przyszłość.
Dlaczego Andrzej Duda ułaskawił Roberta Bąkiewicza
Nie dlatego, że prezydent nie miał prawa takiej decyzji podjąć. Miał – wiemy doskonale, że prawo łaski prezydenta jest bardzo szerokie. Prezydent też nie musi się tłumaczyć ze swoich decyzji. Nie robili tego również jego poprzednicy.
Ale zdumiewa kontekst tej decyzji. Skazanie Roberta Bąkiewicza miało bowiem związek z protestami, które wybuchły po decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji. Część emocji skierowana została wówczas przeciw Kościołowi. Jarosław Kaczyński, którego partia miała wówczas kontrolę nad wszystkimi strukturami państwa, również siłowymi, wezwał obywateli do obrony świątyń. Wtedy do akcji wkroczył Robert Bąkiewicz ze swoimi bojówkami.
Czytaj więcej
Prokurator generalny Adam Bodnar uchylił postanowienie o wstrzymaniu wykonania kary w postępowani...
Podczas jednej z akcji doszło do naruszenia nietykalności antypisowskiej aktywistki. I za tę przemoc Bąkiewicz został prawomocnie skazany. Sąd w uzasadnieniu stwierdził: „Oskarżony twierdził, że bronił kościoła, ale w ocenie sądu twierdzenia te nie znajdują aprobaty w świetle polskiego porządku prawnego. Oskarżony sam sobie określił, co jest zgodne z prawem, a co nie jest zgodne z prawem”.