Reklama

O mowie nienawiści w internecie

Telewizyjna komentatorka sportowa w czasie meczu hiszpańskiej ligi piłki nożnej odpowiada na pytania tweetujących widzów. Kiedy Barcelona przegrywa, Johanna Gara odczytuje wpis na Twitterze, że się do niczego nie nadaje. Teraz rząd wyznaczył cyberfeministkę do zwalczania nienawiść w sieci - pisze Anna Nowacka-Isaksson ze Sztokholmu.

Aktualizacja: 10.05.2015 13:48 Publikacja: 10.05.2015 13:00

O mowie nienawiści w internecie

Foto: www.sxc.hu

Johanna Gara jest jedną z kobiet, które rezygnują z pracy, ponieważ nie mogą już znieść inwektyw w sieci pod swoim adresem. Choć około 90 proc. komentarzy internautów o niej jest pozytywna, obraźliwe wypowiedzi ją przytłaczają. Mówi, że taki jest cel tych, którzy szykanują. Jednocześnie dziennikarka zdaje sobie sprawę, że jej kolegom po fachu także nie szczędzi się obraźliwych komentarzy. Sport budzi bowiem silne emocje.

Silne, ale inne. Wobec kobiet znacznie ostrzejsze i drastyczniejsze, bo często seksistowskie. Komentarze mogą zawierać poniżające opisy wyglądu i preferowanego sposobu uprawiania seksu. Mogą się na nie składać groźby gwałtu, poderżnięcia gardła i życzenia powolnej śmierci. Synonimy k..y są na porządku dziennym.

Ostatnio na skutek szykan z prowadzenia radiowego programu rozmów ze słuchaczami zrezygnowała publicystka i prezenterka greckiego pochodzenia Alexandra Pascalidou. Do programu zgłaszali się słuchacze, którzy podnosili głos. Nieprzyjemny ton przełożył się także na wpisy w sieci. Na blogu „Kobiety mówią, a mężczyźni je pouczają" Pascalidou pisze, że nienawiść, groźby i zniewagi pod jej adresem należą do jej życia codziennego, od kiedy pracuje. Musiała znosić inwektywy i sugestie, by wróciła do swojego kraju. W jednym z e-maili nadawca stwierdza, że byłoby cudownie, gdyby ktoś ją zabił.

Nawet w naszym dobrze się mającym zakątku świata tolerancja dla wydających opinię kobiet jest mniejsza – zauważa Pascalidou. Badania wykazują, że kiedy kobiety mówią, przerywa im się częściej, są wyszydzane, nienawidzone i grozi się im. W efekcie mają mniej możliwości swobodnego wypowiadania się. Kiedy odzywa się mężczyzna, ludzie potakują ze zrozumieniem, także kobiety.

Alexandra Pascalidou odeszła jednak z radia tylko na krótko. Dzięki bowiem wsparciu wielu internautów na forach społecznościowych postanowiła wrócić do pracy w radiu.

Reklama
Reklama

Niedawno też ofiarą tsunami nienawiści i insynuacji w sieci padła znana dziennikarka telewizyjna Anna Hedenmo, kiedy przeprowadziła wywiad z liderem grupy parlamentarnej Demokratów Szwecji. „Jak ty do cholery możesz spojrzeć swoim dzieciom w oczy, ty pozbawiona skrupułów zarozumiała idiotko do kwadratu" – brzmiał jeden ze skierowanych do niej e-maili. Celebrytka wyraziła obawę, że młodsze i mniej doświadczone od niej dziennikarki mogą się powstrzymywać od kontrolowania władzy właśnie z obawy przed mobbingiem w cyberprzestrzeni.

Na zjawisko zwracał już uwagę centroprawicowy rząd, stwierdzając, że nienawiść wobec kobiet to problem demokracji. Groźby i szykany były od dawien dawna centralną częścią struktury, która chce kontrolować i poskramiać kobiety – oświadczyły była minister równości i minister demokracji. Anonimowi komentatorzy, „wojownicy sieciowi patriarchatu", stanowią wyzwanie dla wolnej debaty. Ich nienawiść bowiem ogranicza swobodę wypowiadania, a szykany prowadzą do autocenzury.

Ambicje uporania się ze zjawiskiem mowy nienawiści wobec pań w internecie okazał również czerwono-zielony rząd, powołując Maję Fjaestad, sekretarza stanu, na stanowisko cyberfeministki.

Cyberfeministka zauważa, że jest problem, bo wolność w sieci kurczy się dla kobiet. I to już czwarty rok z rzędu. Z badań bowiem pozarządowej organizacji Freedom House wynika, że kiedy kobiety odczuwają za dużą presję, to sięgają rzadziej po internet, by przedstawić swoje postulaty. Jeżeli zaś porzucą sieć, tracimy możliwość usłyszenia różnorodnych opinii – podkreśla cyberfeministka. Kładzie się to cieniem na organizacje ochrony praw kobiet, które pod naciskiem krytyki wycofują się z cyberareny. W ten sposób np. kliniki aborcji w Ameryce Łacińskiej, które uważane są za kontrowersyjne, stracą możliwość głoszenia swojego przesłania – argumentuje.

Cyberfeministka podkreśla, że za szykanowanie i groźby w sieci powinny być przewidziane te same sankcje, co w życiu realnym. W tej chwili rząd opracowuje również raport dotyczący tego, jak stworzyć legislacyjną ochronę integralności w internecie.

Zdaniem cyberfeministki w internecie jako antidotum na nienawiść powinna powstać siatka kontaktowa, która będzie propagować przesłanie miłości. W projekt zaangażowano 20 aktywistów. Kiedy ktoś zostanie narażony na ataki nienawiści, aktywiści będą wspierali ofiarę szykan miłością i dobrym słowem.

Reklama
Reklama

Od kilku lat dyskutuje się w Szwecji problem nienawiści w sieci. Mimo debat i prób rozwiązań legislacyjnych szacunek do drugiego człowieka maleje w miarę skracania się fizycznego dystansu. Nadal jednak trudno skazać sprawcę szykan za jego czyny.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Sądy i trybunały
Plan ministra Żurka na reaktywację KRS. Konstytucjonalista: nielegalne działanie
Nieruchomości
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok ws. zasiedzenia służebności przesyłu
Dobra osobiste
Tekst Onetu o Grand Hotelu. Są szczegóły procesu Karola Nawrockiego przeciwko portalowi
Prawo w Polsce
Karol Nawrocki chce zmienić ustrój. Są nieoficjalne informacje o nowej konstytucji
Podatki
Od anonimowych donejtów trzeba płacić podatek. Fiskus bez litości dla streamerów
Reklama
Reklama