Kto kogo tym razem wyślizga

Rytuał powtarza się co kilka lat, kiedy trzeba dzielić pieniądze między właścicieli a zawodników

Publikacja: 18.09.2012 21:29

Jewgienij Małkin już przeniósł się z Pittsburgha do Magnitogorska

Jewgienij Małkin już przeniósł się z Pittsburgha do Magnitogorska

Foto: Getty Images/AFP

Do rozpoczęcia sezonu tylko trzy tygodnie, a NHL na razie zamarła: kluby zamknęły drzwi przed hokeistami, a ci myślą o przenosinach do Europy. Obie strony się okopały, nie chcą słuchać wezwań do zgody, a kibice się martwią, bo groźba odwołania sezonu staje się coraz bardziej realna.

Przerabiali to już w sezonie 2004/2005 i nie mają ochoty powtarzać. Podobno winny obecnego zamieszania jest poprzedni szef Związku Zawodowego Hokeistów (NHLPA) Bob Goodenow. W 2004 roku, kiedy wygasał poprzedni układ zbiorowy pracy (Collective Bargaining Agreement), wziął się za bary z właścicielami klubów w walce o podwyżki.
Ufał w swoją siłę, bo już dwa razy groził zerwaniem sezonu i nic złego zawodników nie spotkało. W 1992 roku, tuż po tym, kiedy został szefem NHLPA, ogłosił dziesięciodniowy strajk i omal nie wywrócił do góry nogami fazy play-off.

Dwa lata później pierwszy poważny lokaut, do którego doprowadził Goodenow, trwał 103 dni, ale porozumienie zawarto i sezon udało się rozegrać.

Za trzecim razem związkowiec Bob przegrał. Najpierw ogłosił, że nie chce słyszeć o zgłoszonych przez właścicieli propozycjach tzw. finansowej pewności, która uzależniała zarobki hokeistów od dochodów ligi. Kiedy negocjacje się przedłużały, zawodnicy po prostu nie wyjechali na lód i odwołali sezon.

W zamian wyruszyli do Europy. Trafiło ich tam aż 388 (m.in. do Rosji, Szwecji, Finlandii, Czech i Szwajcarii), a ci, którzy się tam nie załapali, stworzyli pokazową drużynę i ruszyli w objazd po świecie.

Kiedy wrócili, władze NHLPA zgodziły się na wszystkie postulaty właścicieli, a Goodenow został zmuszony do rezygnacji.

Teraz biznesmeni podbijają stawkę. Chociaż przychody ligi od ostatniego lokautu wzrosły do 3,3 mld dolarów, chcą obniżenia udziałów zawodników w zyskach z 57 do 46 procent. Podobno większość klubów i tak ciągle przynosi straty.

Do twardej postawy zachęcają właścicieli ostatnie lokauty w ligach koszykarskiej (NBA) oraz futbolu amerykańskiego (NFL).

Tam też na początku zawodnicy stawiali twarde warunki. W NBA nie chcieli słyszeć o niższym udziale w zyskach niż 52 proc., a skończyło się tak, jak powiedzieli właściciele: 5o na 50.

Alternatywą było granie w Europie albo w Chinach za dużo mniejsze pieniądze.
W NFL władze są jeszcze twardsze. Komisarz Ligi Roger Goodell nie dość, że w zeszłym roku wytargował, co chciał w sprawie limitu zarobków zawodników, płac dla debiutantów i kredytów na budowę stadionów, to przed tymi rozgrywkami pokazał arbitrom ich miejsce w szeregu.

Nie chcieli się zgodzić na warunki własnego układu zbiorowego, to Goodell zastąpił ich sędziami z rozgrywek amatorskich.

Tylko, że z hokeistami może nie być w tym roku tak prosto. Od kiedy działa rosyjska Kontynentalna Liga Hokejowa (KHL), mają dobre miejsce pracy.

Ligę finansują gazowe pieniądze, jej szefem jest wpływowy dyrektor Gazpromu Aleksander Medwiediew. Zawodnikom z NHL Rosjanie gwarantują pensje w wysokości 65 proc. ich kontraktów w Ameryce Północnej. Cieszy się prezes Rosyjskiego Związku Hokejowego Władysław Trietiak. -  Zawsze jesteśmy gotowi przyjąć swoich rodaków, a przy okazji skorzysta trener reprezentacji.

Pierwsi chętni już się znaleźli. Kontrakty z Metalurgiem Magnitogorsk podpisali Jewgienij Małkin (Pittsburgh Penguins) i Siergiej Gonczar (Ottawa Senators). O przenosinach do kraju mówi głośno Aleksander Owieczkin (Washington Capitals). Inni wzięli kurs na ligę szwajcarską.

Jeśli sezon zostanie odwołany, to może być ciche zwycięstwo Goodenowa. Od kilku lat jest prywatnym doradcą prezesa Miedwiediewa.

Do rozpoczęcia sezonu tylko trzy tygodnie, a NHL na razie zamarła: kluby zamknęły drzwi przed hokeistami, a ci myślą o przenosinach do Europy. Obie strony się okopały, nie chcą słuchać wezwań do zgody, a kibice się martwią, bo groźba odwołania sezonu staje się coraz bardziej realna.

Przerabiali to już w sezonie 2004/2005 i nie mają ochoty powtarzać. Podobno winny obecnego zamieszania jest poprzedni szef Związku Zawodowego Hokeistów (NHLPA) Bob Goodenow. W 2004 roku, kiedy wygasał poprzedni układ zbiorowy pracy (Collective Bargaining Agreement), wziął się za bary z właścicielami klubów w walce o podwyżki.
Ufał w swoją siłę, bo już dwa razy groził zerwaniem sezonu i nic złego zawodników nie spotkało. W 1992 roku, tuż po tym, kiedy został szefem NHLPA, ogłosił dziesięciodniowy strajk i omal nie wywrócił do góry nogami fazy play-off.

szachy
Radosław Wojtaszek: Szachy bez Rosji niczego nie tracą
szachy
Radosław Wojtaszek wraca do formy. Arcymistrz najlepszy w Katowicach
Szachy
Święto szachów i hitowe transfery w Katowicach
Inne sporty
Magnus Carlsen wraca do Polski. Będzie gwiazdą turnieju w Warszawie
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił