Paweł Łepkowski: Si vis pacem, para bellum

Rok temu, wbrew wszystkim zasadom prawa międzynarodowego i z pogwałceniem wszelkiej ludzkiej przyzwoitości, Federacja Rosyjska napadła bez wypowiedzenia wojny na Ukrainę. Grupa przestępców wojennych kierujących państwem rosyjskim ponosi odpowiedzialność za śmierć tysięcy obywateli Ukrainy i ponad 140 tys. własnych żołnierzy.

Publikacja: 23.02.2023 21:00

Narodowi ukraińskiemu w najtrudniejszych chwilach jego najnowszej historii przewodzi były aktor, któ

Narodowi ukraińskiemu w najtrudniejszych chwilach jego najnowszej historii przewodzi były aktor, który polityką zajął się zaledwie kilka lat temu. Ale czy jest ktoś, kto mu dorównuje? Obecnie prezydent Wołodymyr Zełenski (na środku zdjęcia) budzi wielki podziw na świecie

Foto: Shutterstock

Konwencje haskie, które regulują konflikty wojenne w cywilizowanym świecie, nie mają w tej wojnie żadnego znaczenia. Jedyne wytyczne rosyjskiego dowództwa sprowadzają się do dwóch bezokoliczników: „zdobyć i zniszczyć”. Jak wynika z zeznań rosyjskich jeńców, nikt z nich nie wie, po co walczy. Nikt z nich nie potrafi wyartykułować powodów, dla których najechali swoich sąsiadów. Jedynie rabunek ukraińskiego mienia pozwala młodym Rosjanom przez chwilę zagłuszyć własne rozterki i wątpliwości oraz wyciszyć lęk przed nagłą śmiercią, która w każdej chwili może nadejść z bezchmurnego nieba. Jak oni się czują, kiedy każdego dnia widzą, jak ich szeregi zmniejszają się o kilkuset towarzyszy broni? Co czują, słysząc, że ciała ich poległych kolegów są pospiesznie palone w przenośnych krematoriach? Dlaczego dają się prowadzić na rzeź oszustowi?

Wydawało się, że w Europie wojna o takich proporcjach już się nie powtórzy. Tymczasem rosyjska napaść na Ukrainę w 2014 r. uświadomiła nam, że zimna wojna wcale się nie skończyła i że rozpad ZSRR błędnie odczytaliśmy jako koniec problemów z rosyjskim imperializmem. Ale nawet w mroku można dostrzec iskierkę światła. Do 2014 r. wielu z nas postrzegało Ukraińców przez pryzmat ich skłóconej i skorumpowanej przez rosyjskie agentury klasy politycznej. Rok temu ujrzeliśmy jednak coś zupełnie odmiennego: ogromną wolę walki i nadludzką odwagę Ukraińców stawiających opór przeciwnikowi, o którym cały świat mówił dotychczas, że jest niezwyciężony.

Czytaj więcej

Ppłk rez. Maciej Korowaj: Siła Rosji oparta jest na strachu

Przez te 12 miesięcy wojny Ukraińcy ani razu nie okazali najmniejszych nawet przejawów defetyzmu. Ta wojna stanie się mitem założycielskim ich państwa, którego suwerenność opłacili własną krwią. Cały świat jest świadkiem, że Ukraińcy niezależnie od swoich przywar w pełni zasługują na niepodległość i przyjęcie do wspólnoty wolnych narodów. Gdyby nie mieli w sobie tego rycerskiego ducha walki, nie przetrwaliby tak gigantycznej nawałnicy.

Narodowi ukraińskiemu w najtrudniejszych chwilach jego najnowszej historii przewodzi były aktor, który polityką zajął się zaledwie kilka lat temu. Ale czy jest ktoś, kto mu obecnie dorównuje? Dzisiaj prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski budzi wielki podziw na świecie. W przeciwieństwie do mrocznego starca z Kremla, który, pozując na cara Piotra Wielkiego, w ostateczności wyszedł na jego brata, ułomnego umysłowo Iwana V Aleksiejewicza.

Putinowska armia jeszcze rok temu budziła strach na całym świecie. Żyliśmy w przekonaniu, że kiedy ruszy na podbój Europy w poniedziałek, to w niedzielę będzie świętować zwycięstwo w Lizbonie. Ukraińcy zmienili tę optykę. Problem jednak w tym, że tej wojny nie można teraz w prosty sposób zakończyć. Każdy rozejm czy traktat pokojowy byłby w tym wypadku jedynie rozwiązaniem doraźnym. Rosyjska wizja świata nie przewiduje bowiem istnienia suwerennego i partnerskiego państwa ukraińskiego. Wskazuje na to choćby początek orędzia prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina wygłoszonego we wtorek do członków Zgromadzenia Federalnego: „Rok temu, w celu ochrony ludności żyjącej na naszych historycznych ziemiach, zapewnienia bezpieczeństwa naszego kraju i likwidacji zagrożenia ze strony reżimu neonazistowskiego, który pojawił się na Ukrainie po zamachu stanu w 2014 r., podjęto decyzję o przeprowadzeniu specjalnej operacji wojskowej”.

To jednoznaczna wykładnia doktryny geopolitycznej Rosji, która od wieków obowiązuje każdego, kto nią rządzi. Rosjanie traktują hegemonię nad wschodnią Europą jako filar własnego bezpieczeństwa narodowego, tak jak Katon Starszy wskazywał zniszczenie Kartaginy jako warunek konieczny dla przetrwania Rzymu. Niezależnie zatem, jaka formacja polityczna przejmie władzę na Kremlu po skompromitowanej putinowskiej kamaryli, zawsze będzie ona dążyć do dominacji nad narodami, które tworzyły I Rzeczpospolitą. To wymusza konieczność przeformułowania także naszych pryncypiów strategicznych. Nie mamy innego wyjścia, jak nieustannie kierować się zasadą: „Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny”.

Konwencje haskie, które regulują konflikty wojenne w cywilizowanym świecie, nie mają w tej wojnie żadnego znaczenia. Jedyne wytyczne rosyjskiego dowództwa sprowadzają się do dwóch bezokoliczników: „zdobyć i zniszczyć”. Jak wynika z zeznań rosyjskich jeńców, nikt z nich nie wie, po co walczy. Nikt z nich nie potrafi wyartykułować powodów, dla których najechali swoich sąsiadów. Jedynie rabunek ukraińskiego mienia pozwala młodym Rosjanom przez chwilę zagłuszyć własne rozterki i wątpliwości oraz wyciszyć lęk przed nagłą śmiercią, która w każdej chwili może nadejść z bezchmurnego nieba. Jak oni się czują, kiedy każdego dnia widzą, jak ich szeregi zmniejszają się o kilkuset towarzyszy broni? Co czują, słysząc, że ciała ich poległych kolegów są pospiesznie palone w przenośnych krematoriach? Dlaczego dają się prowadzić na rzeź oszustowi?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar