Dramat czy nudna lekcja. Jak różnica pokoleń wpływa na rozbieżność ocen recenzentów „Rz”
Talent Woronowicza od dawna doceniali widzowie i reżyserzy jego macierzystego Teatru Powszechnego w Warszawie.
– Zanim spotkałem się w pracy z Adamem, widziałem go na scenie – mówi reżyser Grzegorz Wiśniewski. – Zawsze skupiał uwagę. Z tego okresu pamiętam powtarzającą się opinię, że jest człowiekiem bardzo religijnym. Gdy zapytałem go o to, odpowiedział zaskakująco: tam, gdzie jest wiara, tam też jest bardziej obecny diabeł. Zrozumiałem, że jego duchowość wpływa mocno na aktorstwo.
Woronowicz miał w teatrze okazję penetrować zakątki duszy człowieka. Te jasne i te mroczne. I świetnie wykorzystał szansę, grając z jednej strony pełnego otwartości Chrystusa w "Ofierze Wilgefortis" w Teatrze Wierszalin czy biblijnego Jakuba we wrocławskim Teatrze Współczesnym, z drugiej zaś Wierchowieńskiego w "Biesach" w Powszechnym. Co ciekawe, udział w "Biesach" Dostojewskiego zaproponował mu Rudolf Zioło, kiedy przekonał się, z jakim wyczuciem zagrał… Chlestakowa w "Rewizorze" Gogola. Rola Woronowicza była z pewnością najlepsza w tamtej adaptacji Dostojewskiego.