Miasteczko tym razem stanęło na Nakle nad Popradem, ale uczestnicy i tak odwiedzili dobrze znane strony. Trasy najważniejszych startów były podobne do tych z ubiegłych lat, a biegacze jak co roku mogli obcować z urokami Sądecczyzny, bo kiedy okazało się, że Festiwal Biegowy szuka nowego gospodarza, tamtejsze samorządy pospieszyły ze składaniem ofert.
Uczestnicy wydeptywali sprawdzone szlaki, a rywalizacja toczyła się ustalonym rytmem. Organizatorzy ponownie zaprosili do startów w festiwalowej liście przebojów: Biegu 7 Dolin, Koral Maratonie, półmaratonie czy składającym się z dziewięciu wyczerpujących konkurencji Iron Run, czyli wyzwaniu dla ludzi z żelaza, którzy w trzy dni pokonują 139 km.
Ten sam program
– Nie ma różnicy w programie sportowym między tym, co czekało biegaczy w Krynicy, i tym, co zrealizowano teraz w Piwnicznej. Wszystkie konkurencje powtarzamy, także Iron Run, który będzie miał taki sam kształt jak poprzednio – trzy biegi dziennie, w podobnych porach. Staraliśmy się nie zmieniać „ramówki" – wyjaśniał w rozmowie z „Rz" organizator Festiwalu Zygmunt Berdychowski.
Biegacze oprócz Piwnicznej odwiedzili m.in. Barcice, Rytro oraz Stary i Nowy Sącz. To ostatnie miasto doczekało się własnych konkurencji, bo organizatorzy wprowadzili do programu festiwalowego m.in. Sądecką Dychę Newagu, bieg dzieci w wieku od 9 do 12 lat oraz – skierowany do nieco starszych – Sądecki Bieg Parkowy.
Walka jak zawsze toczyła się do ostatnich sekund. Każdy uczestnik miał swój cel: ważne było nie tylko zwycięstwo, ale i udział. Większy aplauz niż najszybsi zbierali najwytrwalsi, którzy mijali metę tuż przed upływem limitu czasu. Byli tacy, którzy podczas Biegu 7 Dolin na 100 km wpadali na „kreskę" w ostatniej minucie.