Sad Najwyższy (sygnatura akt: II CSK 1/13) wydał precedensowy wyrok w sprawie ateisty, który został namaszczony bez jego zgody.
Ksiądz pomagał
Jerzy R. dotarł do kliniki w pełni świadomy na planową operację. Po jej przeprowadzeniu nie można było nawiązać z nim kontaktu logicznego. Po kilku godzinach wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. W drugim dniu śpiączki szpitalny kapelan udzielił mu sakramentu namaszczenia. Jerzy R. dowiedział się o tym kilka miesięcy później, gdy przeglądał dokumentację medyczną. W pozwie o ochronę dóbr osobistych zarzucił, że udzielenie mu namaszczenia bez jego zgody naruszyło jego wolność sumienia. Doznał załamania nerwowego, wręcz groził mu kolejny zawał.
Sądy niższych instancji oddaliły pozew. Sąd Okręgowy w Szczecinie wskazał, że prawo kanoniczne nakazuje księdzu udzielić sakramentu, gdy chory jest nieprzytomny, a nie informował przy przyjęciu do szpitala, że jest niewierzący. Jego twierdzenia o dyskomforcie są wyrazem przejaskrawienia emocji. O naruszeniu dóbr osobistych nie decyduje zaś subiektywne odczucie, lecz kryteria obiektywne.
Procesy o ochronę dóbr nie są od wydumanych roszczeń
Sąd apelacyjny rozwinął tę myśl. Oceny, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych, należy dokonać z uwzględnieniem kontekstu sytuacyjnego i kulturowego – podkreślił. Zdarzenie powinno się oceniać z punktu widzenia rozsądnie myślącego, uczciwego człowieka. Ksiądz nie zmierzał do nawrócenia powoda czy postponowania jego światopoglądu. Jego intencją było niesienie wsparcia duchowego. Gdyby nawet doszło do naruszenia swobody sumienia, to drobnego, a dolegliwości małej wagi nie rodzą roszczeń. Sąd Najwyższy w składzie Zbigniew Kwaśniewski, Mirosław Bączyk i Marta Romańska był innego zdania.