Chodzi o Izabelę Lewandowską-Malec, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, byłą radną gminy Świątniki Górne, która kilkakrotnie zawiadamiała prokuraturę o dostrzeżonych nieprawidłowościach w urzędzie tej gminy. Postępowania w tych sprawach były jednak umarzane, napisała więc list do Polskiej Agencji Prasowej wskazując.: „Skłaniam się do poglądu, że burmistrz czyni na organ prokuratorski pozaprawne naciski".

Burmistrz Świątnik nie był dłużny i skierował przeciwko niej prywatny akt oskarżenia (na podstawie art. 212 kodeksu karanego) domagając się by udowodniła prawdziwości zarzutu. Sąd Rejonowy w Wieliczce nie uwzględnił argumentacji radnej, że nie było to twierdzenie o faktach ale opinią, i za zniesławienie burmistrza skazał ją na 7. 5 zł grzywny oraz nakazał publikację wyroku w PAP. Sąd Okręgowy werdykt utrzymał.

Prof. Lewandowska-Malec wystąpiła więc do Trybunału Praw Człowieka wskazując w skardze, że skazanie jej naruszyło wolność słowa gwarantowaną w artykule 10 Konwencji Praw Człowieka, a wymierzona kara była nieproporcjonalna.

Dzisiaj Trybunał uznał, że doszło do naruszenia art. 10 Konwencji. Trybunał wytknął, że sądy nie mogą opierać się wyłącznie, na jednym zdaniu z listu i pomijać dokumentację przedstawioną przez skarżącą. Zaznaczył też, że inkryminowane słowa padły w ramach debaty politycznej, i sądy polskie przekroczyły wąski margines swobody, jaki został im przyznany w związku z debatą polityczną.

— Istotne jest, co podkreślił ETPCz, że obie strony sporu występowały w charakterze lokalnych polityków, a jeszcze ważniejsze to, że Trybunał, wskazał na konieczność odróżniania faktów od opinii, a słowa radnej „skłaniam się do poglądu..." wskazywały na ocenny charakter wypowiedzi – mówi Dominika Bychawska-Siniarska, prawniczka Helsińskiej Fundacji, która reprezentowała  Lewandowską-Malec w Strasburgu.