Gdyby przyjąć także postulowaną w piątek przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego podwyżkę kwoty wolnej dla najbiedniejszych, spadłyby dochody z PIT. W tym przypadku trudno jednak powiedzieć, o ile, bo nie wiadomo, do jakiego poziomu kwota miałaby zostać podniesiona.
Konkretów nie potrafi podać doradca ekonomiczny prezydenta Adam Glapiński. – Orędzie to nie jest miejsce na prezentowanie gotowych rozwiązań. Prezydent chciał tylko pokazać, że można coś zrobić dla pobudzenia popytu wewnętrznego – wyjaśnia Glapiński. Przyznaje jednak, że za zgłoszonymi propozycjami nie stały analizy dotyczące skutków dla budżetu i gospodarki. – To trzeba teraz zbadać – wyjaśnia. Dodaje, że ubytki z tytułu niższego VAT nie musiałyby być tak duże, bo obniżkę można zastosować wyłącznie w odniesieniu do najprostszej żywności. – Tu cięcie mogłoby wynieść nawet więcej, bo najniższy poziom opodatkowania wyznaczony przez Unię to 15 proc. – stwierdza doradca prezydenta.
Odmiennego zdania jest inny doradca ekonomiczny Lecha Kaczyńskiego Ryszard Bugaj. – Nie wiem, jakie kalkulacje stoją za przedstawionymi w orędziu propozycjami, ale sądzę, że niekoniecznie dobre – mówi ekonomista. – Tegoroczny deficyt finansów publicznych i tak będzie wysoki, nie można więc formułować propozycji, które dodatkowo go zwiększą.
Bugaj wylicza, że przy obecnym poziomie wydatków sztywnych oraz spodziewanym poziomie dochodów deficyt sektora finansów może dojść do 6 – 7 proc. PKB. Jego zdaniem rząd powinien się skupić na ograniczaniu wydatków i szukaniu dodatkowych źródeł dochodów, co pozwoliłoby ograniczyć deficyt do 5 proc. PKB. – Zmniejszenie VAT i podniesienie kwoty wolnej od podatku w obecnej sytuacji budżetu nie jest dobrym rozwiązaniem – uważa Bugaj.
Podobnie propozycje prezydenta ocenia Andrzej Bratkowski, były wiceprezes NBP. – Ich realizacja oznacza zwiększenie zadłużenia, wzrosłyby koszty obsługi długu, a aby je sfinansować, trzeba byłoby podnieść inne podatki – uważa ekonomista.