Aleksiej Nawalny miał kręty powrót do Rosji. Samolot przekierowano na inne lotnisko i w sposób spektakularny trafił za kraty tuż po kontroli paszportowej. Czy nie mogło być inaczej?
To trudne pytanie, nie z dziedziny politologii. Reakcja władz jest bezsensowna, ale jednocześnie jest swoistą zemstą, gdyż rozmawiamy o człowieku, który z trudem wraca do zdrowia. Te działania władz rujnują międzynarodowy wizerunek Rosji, a dzisiaj nasz kraj bardzo potrzebuje, by był dobry. Wielu ludzi bulwersuje i zarazem dziwi to, co się stało z Nawalnym. Przecież nie stanowił bezpośredniego zagrożenia dla rządzących. Jego powrót to osobisty wybór, a zatrzymując go, Kreml przyjął zasady gry Nawalnego. Aresztując go, władze sprawiły, że miał tak głośny powrót.
Z badań Centrum Lewady w 2017 roku wynikało, że ponad połowa Rosjan nie kojarzyła Nawalnego, ale o jego otruciu w ubiegłym roku usłyszało już niemal 80 proc. Czy uderzając w opozycjonistę, Kreml jeszcze bardziej go nie promuje? Wystraszył rządzących?
Władze w Moskwie mają inną filozofię. Na każdą rzecz patrzą z punktu widzenia zagrożeń, wszędzie widzą zagrożenia. W Nawalnym widzą takie zagrożenie, ale nie precyzują, w jaki sposób dokładnie im zagraża. Nie chcą szukać też kompromisów. Nawalny zdobył popularność zwłaszcza dzięki śledztwom dziennikarskim (skompromitował wielu skorumpowanych rosyjskich polityków – red.), ale nie ma partii i jego ruch jest bardzo kruchy. Ma swoich zwolenników w kraju, ale nie są zjednoczone czy zorganizowane. Ale na jego powrót władze reagują nerwowo i nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć.
W Rosji wybuchną masowe protesty, jeżeli trafi do łagru?