Poważnym sygnałem wskazującym na to jest zapowiedziana przez resort sprawiedliwości korespondencja z uniwersytetami co do założeń programowo-organizacyjnych ewentualnego wdrożenia tak zwanej „aplikacji uniwersyteckiej". Co ciekawe - i patrząc przez pryzmat polityczny zrozumiałe - wspomina się, że „tzw. aplikacja" (celowo używam cudzysłowia) byłaby alternatywna w stosunku do organizowanych przez samorządy prawnicze nie tylko jeśli chodzi o metodykę pozyskiwania umiejętności zawodowych. Padają sugestie, że ścieżka uniwersytecka okazać mogłaby się dla uczestników szkolenia atrakcyjniejsza również ze względów klasycznie ekonomicznych. Czyli tańsza, może krótsza. Jeśli więc zainteresowanym aplikacjami (których wprawdzie z roku na rok ubywa choć nadal jest ich rokrocznie tysiące), zaoferuje się nowe możliwości skutkujące mniejszymi kosztami, wybór spośród takich konkurencyjnych ofert może okazać się dla niektórych oczywisty. Gdy tak się stanie, kiedy, co wtedy?