Wyjaśnijmy tym, którzy nie wiedzą: firma, która ma kłopoty, może upaść albo się restrukturyzować. Czym się różni procedura upadłościowa od restrukturyzacyjnej?
Proponuję, by obie te procedury nazywać łącznie „prawem insolwencyjnym”. Podstawowym celem polskiego prawa upadłościowego jest zaspokojenie wierzycieli w najwyższym możliwym stopniu przy utrzymaniu, o ile to możliwe, firmy dłużnika. Prawo restrukturyzacyjne ma dokładnie odwrotny cel: przede wszystkim utrzymanie firmy, a dopiero potem zaspokojenie wierzycieli. Firma niewypłacalna jest bowiem za sprawą swojej sytuacji po prostu szkodliwa dla gospodarki. Dlatego należy ją albo wyeliminować z rynku, albo uratować.
Mamy wspólny europejski rynek i europejskie prawo, jak pan to określa, insolwencyjne. W 2019 roku wydana została dyrektywa 2019/1023, zwana „dyrektywą drugiej szansy”, wzmacniająca pozycję przedsiębiorstw w tarapatach. Co w praktyce oznacza owa „druga szansa”?
Ta dyrektywa, jeszcze niestety niewdrożona w Polsce, przewiduje restrukturyzację zapobiegawczą. Jej intencją jest ratowanie firm zamiast ich likwidacji. Ta procedura odbywa się poza sądem, jeszcze przed postępowaniem upadłościowym jako takim. Służy zachęceniu dłużnika do swoistego rachunku sumienia. Powinien on przyznać: grozi mi upadłość, więc lepiej działać, zamiast czekać i myśleć, „jakoś to będzie”. Zresztą sama taka idea nie jest zupełnie nowa w polskim prawie. Już od 2015 roku mamy cztery postępowania restrukturyzacyjne, a w 2020 roku wprowadziliśmy z całkiem dobrym skutkiem uproszczone postępowania restrukturyzacyjne. Początkowo na okres covidowy, a potem weszło do systemu prawa jako znowelizowane postępowanie o zatwierdzenie układu.
Czytaj więcej
We wtorek rząd będzie nadrabiał zaległości we wdrażaniu unijnych dyrektyw podatkowych i konsumenckich.