Rektor Akademii Leona Koźmińskiego: Jesteśmy uczelnią z misją

Uważam, że wszystkie polskie uniwersytety ekonomiczne mogłyby spokojnie startować w rankingu „Financial Timesa" – mówi rektor Akademii Leona Koźmińskiego prof. Witold Bielecki.

Publikacja: 11.09.2018 21:00

Rektor Akademii Leona Koźmińskiego: Jesteśmy uczelnią z misją

Foto: materiały prasowe

Rz: W najnowszym rankingu „Financial Timesa", który porównuje 100 szkół biznesu z najlepszymi w świecie studiami z zarządzania, Akademia Leona Koźmińskiego awansowała na 20. miejsce – najwyższe, jakie polska uczelnia osiągnęła w tym zestawieniu. Spodziewał się pan takiego wyniku?

Szczerze mówiąc, nie. Wynik jest trudny do przewidzenia, gdyż ranking jest organizowany od początku do końca przez „Financial Times". Rola uczelni polega na tym, że udostępnia adresy e-mailowe absolwentów sprzed trzech lat. Redakcja „FT" zwraca się z ankietą bezpośrednio do nich i na podstawie ich odpowiedzi przygotowuje ranking. Kontakt uczelni z absolwentami jest zabroniony, nie wiemy więc, do ilu osób udało się dotrzeć, ile odpowiedziało na ankietę i jakich udzielili odpowiedzi. Stąd wysoki prestiż tego rankingu, do którego dużą wagę przywiązują nie tylko uczelnie, ale przede wszystkim korporacje. Kiedy przed dziewięciu laty po raz pierwszy się tam znaleźliśmy, dowiedziałem się o tym od zaprzyjaźnionych menedżerów HR z dużych firm międzynarodowych, dla których „FT" jest codzienną lekturą. To jedna z oczywistych korzyści tego rankingu, także dla naszych absolwentów.

Wśród korzyści jest też chyba łatwiejsze przyciąganie studentów z zagranicy, dzięki czemu rośnie umiędzynarodowienie uczelni. Jaką część studentów stanowią na ALK cudzoziemcy?

Ponad 25 proc., a na studiach angielskojęzycznych nawet 60 proc. Umiędzynarodowienie jest jedną z silniejszych stron naszej uczelni, w której mamy półtora tysiąca studentów zagranicznych z ponad 60 krajów. Trzeba zacząć od zdobywania międzynarodowych akredytacji. Mam na myśli europejską akredytacją EQUIS, amerykańską AACSB czy AMBA, która jest tylko dla programów MBA. Tworzą one tzw. triple crown. My mamy jeszcze CEEMAN, która początkowo dotyczyła uczelni z Europy Środkowo-Wschodniej, a teraz jest już światowa. Akredytacje pozwalają porównać się z standardem uczelni zagranicznych. Jeśli dostanie się którąś z nich, to po dwóch, trzech latach można pomyśleć o starcie w rankingu „FT". Jestem wdzięczny ministrowi Gowinowi, że uwzględnił moją propozycję, by ministerstwo finansowało koszty takich akredytacji. Wiem, że teraz przymierza się do nich wiele uczelni i za kilka lat w rankingu „FT" pojawi się więcej polskich akcentów. Uważam, że wszystkie nasze uniwersytety ekonomiczne mogłyby spokojnie startować w tym rankingu.

...i zajmować wysokie miejsca?

Nie kruszyłbym tu kopii o miejsce. Na świecie jest ponad 13 tys. szkół ekonomicznych i biznesu, które mogą być brane pod uwagę, a tutaj mamy pierwszą setkę. Już sam fakt znalezienia się w tym rankingu jest fantastycznym wynikiem.

Jest szansa, by polska uczelnia trafiła kiedyś na podium?

Jest to naszą ambicją i być może będą temu sprzyjały rozwiązania, które nadejdą wraz z reformą szkolnictwa wyższego i zmienią filozofię oceniania uczelni. Rankingi przywiązują duże znaczenie do badań, a rozwiązania proponowane w ustawie 2.0 kładą nacisk na badania. Kategoryzacja uczelni będzie oparta na dyscyplinach, a nie jednostkach organizacyjnych i nastawiona na rzeczywistą ocenę jej badań naukowych.

Rozumiem, że należy pan do zwolenników nowej ustawy, która ma też gorących przeciwników?

Brałem udział w dwuletnich konsultacjach i uważam, że chyba nie ma w Polsce drugiej ustawy, która pomimo trudności byłaby tak rzetelnie przygotowywana. Poza pewnymi rozwiązaniami, które nie są dobre i mam nadzieję, że zostaną wyeliminowane, filozofia tej ustawy idzie w dobrym kierunku. Daje ona dużą władzą i swobodę rektorom, z której trzeba będzie umieć skorzystać. Dzięki ustawie mogą być przeprowadzone zmiany w strukturze, w programach, sposobie nauczania. Wiadomo jednak, że zarządzanie zmianą jest jedną z najtrudniejszych rzeczy, gdyż każda zmiana wywołuje naturalny opór. Widzę to nawet w ALK.

Czy w związku z ustawą trzeba będzie wprowadzić w ALK jakieś zmiany?

Już kilka lat temu pod wpływem akredytacji AACSB stworzyliśmy dwie kategorie pracowników: dydaktycznych i naukowo-badawczych, którzy mają bardzo skromny udział w dydaktyce. Dla nich opracowaliśmy system nagród za publikacje w prestiżowych czasopismach naukowych impact factor, co nam pozwoliło bez problemów zdobyć naukową kategorię A. Teraz zaczynamy pracować nad dalszymi modyfikacjami, które wynikają z ustawy. Obecnie uczelnie będą kategoryzowane w poszczególnych dyscyplinach, np. w ekonomii, finansach, zarządzaniu czy prawie. Na razie marką jest sama uczelnia, ale niebawem kandydaci będą patrzeć także na konkretne dyscypliny.

Czy trudno jest dzisiaj o dobrych kandydatów na studia, o których usilnie zabiegają też u nas zagraniczne uczelnie?

Jest walka i drenaż mózgów, ale widzimy, że z roku na rok rośnie w ALK liczba studentów z pierwszego wyboru, którzy już w czerwcu albo jeszcze przed maturą zapisują się do nas na studia.

Mimo że są to studia płatne?

Mamy system zachęt dla bardzo dobrych studentów – olimpijczycy studiują u nas za darmo. Mamy też fundusz stypendialny Fundacji Koźmińskich dla najzdolniejszej młodzieży. Łącznie ze studiami doktoranckimi i podyplomowymi studiuje u nas ok. 8 tys. osób. Po 25 lat istnienia uczelni mamy 50 tys. absolwentów, w tym 5 tys. z programów MBA. Zaczęliśmy je wprowadzać w 1989 r., jeszcze jako Międzynarodowa Szkoła Zarządzania, która później założyła uczelnię.

Czego teraz potrzeba prywatnym uczelniom?

Nie jestem dobrym reprezentantem prywatnych szkół wyższych, których jest 258. Od większości z nich różnimy się tym, że jesteśmy uczelnią misyjną, stawiającą nie na zysk, ale na rozwój uczelni. Na pierwszej sesji strategicznej stwierdziliśmy, że za kilka lat będzie niż demograficzny, i postawiliśmy na umiędzynarodowienie. Z tego powodu zdecydowaliśmy się na akredytacje międzynarodowe, ale równolegle rozwijaliśmy studia podyplomowe, gdyż grupa ich słuchaczy nie podlega wahaniom demograficznym. Obydwa te ruchy były bardzo trafne i skuteczne. Studia podyplomowe zapewniają nam obecnie jedną trzecią przychodów.

Rz: W najnowszym rankingu „Financial Timesa", który porównuje 100 szkół biznesu z najlepszymi w świecie studiami z zarządzania, Akademia Leona Koźmińskiego awansowała na 20. miejsce – najwyższe, jakie polska uczelnia osiągnęła w tym zestawieniu. Spodziewał się pan takiego wyniku?

Szczerze mówiąc, nie. Wynik jest trudny do przewidzenia, gdyż ranking jest organizowany od początku do końca przez „Financial Times". Rola uczelni polega na tym, że udostępnia adresy e-mailowe absolwentów sprzed trzech lat. Redakcja „FT" zwraca się z ankietą bezpośrednio do nich i na podstawie ich odpowiedzi przygotowuje ranking. Kontakt uczelni z absolwentami jest zabroniony, nie wiemy więc, do ilu osób udało się dotrzeć, ile odpowiedziało na ankietę i jakich udzielili odpowiedzi. Stąd wysoki prestiż tego rankingu, do którego dużą wagę przywiązują nie tylko uczelnie, ale przede wszystkim korporacje. Kiedy przed dziewięciu laty po raz pierwszy się tam znaleźliśmy, dowiedziałem się o tym od zaprzyjaźnionych menedżerów HR z dużych firm międzynarodowych, dla których „FT" jest codzienną lekturą. To jedna z oczywistych korzyści tego rankingu, także dla naszych absolwentów.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację