Sukces jak cholera

Na Okęciu zmieniono ochroniarzy. Okazuje się, że podobno w ramach prowokacji wniesiono na teren lotniska atrapy broni i wjechała ciężarówka na fałszywych papierach.

Publikacja: 21.12.2015 21:00

Piotr Aleksandrowicz

Piotr Aleksandrowicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Ale, o dziwo, władze lotniska zaprzeczyły tej informacji.

Ostatnia kontrola Urzędu Lotnictwa Cywilnego także nie stwierdziła nieprawidłowości. Niemniej dyrekcja Portów Lotniczych profilaktycznie zerwała umowę z Konsalnetem, który dotychczas ochraniał lotnisko. Rozwiązaniu umowy sprzyjały, jak to ujął Konsalnet w oświadczeniu, „zmiany w prawie lotniczym przygotowane przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, które nie przewidują możliwości świadczenia usług ochrony portów lotniczych przez podmioty zewnętrzne".

No fakt, nie przewidują. Portale informacyjne poinformowały, że „w środę w związku z sytuacją na lotnisku doszło do narady ministrów: spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka, obrony narodowej Antoniego Macierewicza, infrastruktury Andrzeja Adamczyka oraz koordynatora służb Mariusza Kamińskiego. Po spotkaniu wydano oświadczenie: „Będziemy dążyć do tego, aby służby ochrony lotniska były organizowane przez właścicieli portów lotniczych, rozważamy też utworzenie Służby Ochrony Lotnisk". Pół rządu zajmuje się ochroniarzami na lotnisku, choć powinien to robić zarządca Okęcia. Czuję, że jest tam jeszcze inny kontekst, ale mniejsza z nim.

Zaciekawiło mnie coś innego. Właściwie, dlaczego ma powstać specjalna państwowa agencja albo dlaczego lotniska mają same zatrudniać ochroniarzy, zamiast skorzystać z outsourcingu? Czy organizowana od zera państwowa służba ochrony lotnisk będzie sprawniejsza od najlepszych prywatnych firm ochroniarskich? Czy lotniska lub ministerstwa mają środki na ściągnięcie najbardziej doświadczonych i najlepszych menedżerów, chętnie z zagranicy? Czy przetrwają oni więcej niż jedną kadencję? Dlaczego teatry, multikina, centra handlowe, także narażone na ataki terrorystyczne, mogą mieć prywatnych ochroniarzy, a lotniska nie?

To są pytania. Natomiast już niewątpliwie agencja państwowa będzie kosztowniejsza. Taka jest logika rozwoju instytucji i przedsiębiorstw publicznych, często monopoli.

Dowód mamy w tych samych Portach Lotniczych. Program ograniczenia zatrudnienia kosztował tam w ubiegłym roku 250 mln zł, zwolnionych zostało 800 pracowników, pozostać miało 1,4–1,5 tys. Czyli program dobrowolnych odejść kosztował 160 tys. zł na jednego zwolnionego, a jedna trzecia zatrudnionych była zbędna.

Czuję w powietrzu rekord Polski. Jestem gotów się założyć, że teraz wahadło wahnie się w drugą stronę i państwowa służba ochrony rozrośnie się aż miło. Przy czym nie ma specjalnego znaczenia, czy ochrona lotnisk zostanie powierzona specjalnej agencji rządowej czy Portom Lotniczym, które w ten sposób zaczną pracowicie odbudowywać poziom zatrudnienia.

Ale, o dziwo, władze lotniska zaprzeczyły tej informacji.

Ostatnia kontrola Urzędu Lotnictwa Cywilnego także nie stwierdziła nieprawidłowości. Niemniej dyrekcja Portów Lotniczych profilaktycznie zerwała umowę z Konsalnetem, który dotychczas ochraniał lotnisko. Rozwiązaniu umowy sprzyjały, jak to ujął Konsalnet w oświadczeniu, „zmiany w prawie lotniczym przygotowane przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, które nie przewidują możliwości świadczenia usług ochrony portów lotniczych przez podmioty zewnętrzne".

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację