„Ostrą granią dzielimy czas i stawiamy na pierwszej stronicy płaszczyznę w postaci kwadratu czarnego jak tajemnica, płaszczyzna patrzy na nas ciemnym, jak gdyby kryła w sobie nowe stronice przyszłości” – notował artysta. W 1927 roku ukończył 48 lat i był już twórcą nowego kierunku w sztuce – suprematyzmu zakładającego całkowite oderwanie sztuki od rzeczywistości, dążącego do maksymalnego uproszczenia form. Przyszedł wreszcie czas, gdy władze sowieckie pozwoliły Malewiczowi na pierwszą zagraniczną podróż. Trasa prowadziła do Warszawy i Berlina. W polskiej stolicy otwierał swoją wystawę w Hotelu Polonia – 30 płócien, które przyszli oglądać liczni goście. Jak opowiada jego stryjeczna wnuczka, mieszkająca w Warszawie Iwona Malewicz (córka brata Antoniego) na uroczystym bankiecie zamiast krawatu miał zawiązaną pod szyją fioletową pończochę. Niesprzyjające okoliczności spowodowały, że z jej dziadkiem, a swoim rodzonym bratem - spotkać się mógł dopiero na dworcu kolejowym tuż przed wyjazdem do Berlina. Ciekawe, że – jak twierdzą autorzy dokumentu – Iwona Malewicz jest jedynym członkiem rodziny, który przyznaje się publicznie do pokrewieństwa ze słynnym artystą.
Urodzony w Kijowie na początku 1879 roku Kazimierz Malewicz, został ochrzczony 1 marca w obrządku katolickim w miejscowym kościele św. Aleksandra – ślad po tej ceremonii pozostał do dziś w księdze metrykalnej. Pochodził ze zubożałej szlachty polskiej, jego ojciec jako ostatni z rodu miał status szlachecki. Kazimierz był najstarszym z 12. rodzeństwa, wychowywał się na wsi, bo ojciec był zarządcą cukrowni i jego sezonowa praca na prowincji wymagała ciągłych przeprowadzek. Wspominał potem, że dzieciństwo upłynęło mu wśród pięknych krajobrazów. „Natura robiła na mnie wrażenie i lubiłem jak się zmieniała” – zanotował artysta. W domu mówił po polsku, z kolegami po ukraińsku. Żywił sympatię do tamtejszej wsi – zachwycały go malunki na chatach, odświętne ludowe stroje, sztuka haftu. Ojca nie cieszyły jego ciągoty do sztuki, bo chciał dla syna pewniejszego zajęcia. Występujący w filmie historycy sztuki zauważają, że wieś miała ogromne znaczenie dla artystów awangardy, którzy przejęli jej rytmiczność i motywy: krzyż, kwadrat, koło.
Mając 40 lat Kazimierz Malewicz otworzył w 1929 roku pracownię eksperymentalną w Kijowskim Instytucie Sztuki. Dziś nie ma po niej śladu, ani też pamięć o jej twórcy nie jest kultywowana.
- Żaden wykładowca o nim nie wspominał – ujawnia Dmytro Antoniuk, wykładowca, architekt Akademii Sztuk Wizualnych i Architektury i dodaje, że to z powodu zdominowania przez wiele lat uczelni przez urzędników, a nie twórców. W dodatku marksiści zarzucali Malewiczowi, że jest mistykiem.
- W domu był wybuchowy, lubił sobie podjeść – ujawnia z kolei Irina Wakar, historyczka sztuki z Galerii Trietiakowskiej.