Reklama

„Dokumencik” chętnie sprzedam

W sieci wciąż kwitnie handel replikami dowodów i praw jazdy, choć za ich produkcję i sprzedaż grożą dwa lata więzienia.

Publikacja: 05.08.2019 21:00

„Dokumencik” chętnie sprzedam

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Obowiązująca od blisko miesiąca ustawa, mająca ukrócić obrót „kolekcjonerskimi" dokumentami, i co za tym idzie fałszerstwa, do których są wykorzystywane, na razie pozostaje na papierze. W internecie nadal ogłaszają się producenci replik – nie boją się kar.

– To było do przewidzenia, ustawa w żadnym razie nie rozwiązuje problemu tzw. dokumentów kolekcjonerskich. Żeby się z nim realnie uporać, należało całkowicie zabronić posiadania replik, które są identyczne z prawdziwymi dokumentami – mówi „Rzeczpospolitej" Wiesław Paluszyński, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.

Intratny proceder

Ustawa o dokumentach publicznych weszła 12 lipca. Jej główny cel – jak twierdziło MSWiA – to „walka z fałszerstwami dokumentów oraz z wykorzystywaniem ich do przestępstw np. wyłudzania kredytów". Nowy akt prawny wprowadził definicję repliki dokumentu publicznego i kary za ich „wytwarzanie, oferowanie, sprzedaż lub przechowywanie w celu sprzedaży". Chodzi o art. 58 ustawy, który przewiduje za to grzywnę, ograniczenie wolności, a nawet karę do dwóch lat więzienia. To miało ochronić przed fałszerstwami „z wykorzystaniem dokumentów łudząco podobnych do oryginałów".

Przeczytaj też: Coraz więcej zatrzymań obywatelskich pijanych kierowców

Jednak „replikowy biznes" jest najwyraźniej tak dochodowy, że groźba kar nie działa. W internecie wciąż można nabyć „dokumenciki" – dowody osobiste, prawa jazdy i nawet zezwolenia na pobyt, średnia cena 350–600 zł. Można więc kupić łudząco podobne do oryginału prawo jazdy dowolnego kraju – od europejskich przez kanadyjskie, kalifornijske czy albańskie.

Reklama
Reklama

Niektórzy oferujący co prawda twierdzą, że replikę może zamówić tylko osoba posiadająca oryginalny dokument, i zastrzegają, że nie produkują go „na dowolne dane" – ale z daleka czuć fikcją. W formularzu zamówienia podaje się m.in. personalia, datę urodzenia, kategorię prawa jazdy. Można wpisać wszystko, bo nikt nie sprawdzi, czy kupujący „kolekcjonerskie prawko" posiada prawdziwe. Oszuści mają pole do popisu.

– Dopóki w sieci będzie istniała możliwość zakupu tzw. dokumentów kolekcjonerskich czy tożsamości, to świat przestępczy będzie to wykorzystywał, próbując wyłudzeń przy użyciu takich replik – uważa dyr. Przemysław Barbrich, rzecznik Związku Banków Polskich. Zaznacza, że w ostatnim kwartale ubiegłego roku doszło do 1,1 tys. prób wyłudzeń kredytów z sektora bankowego na łącznie 92 mln zł. Część prób odbyła się w oparciu o repliki dokumentów.

Gra w ciuciubabkę

Wiesław Paluszyński ocenia, że ustawa nawet w podstawowym zakresie nie spełnia swojej roli, także dlatego, że nie pominęła repliki zagranicznych dokumentów.

– Ponadto dokument jest repliką wtedy, kiedy trwałe naniesiono na niego znaki informujące, że jest to „wzór". Tymczasem oferowane w sieci tzw. kolekcjonerskie prawa jazdy czy dowody od strony graficznej niczym się nie różnią od prawdziwych – zaznacza wiceprezes Paluszyński.

Sklepy internetowe stosują fortel. – Wyprodukowany dokument wkładają w plastikową koszulkę z napisem „wzór dokumentu". – To żadne zabezpieczenie, osłonkę można rozerwać i wyjąć zawartość. Ustawodawca gra w ciuciubabkę – ocenia Paluszyński.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji pytane o nieskuteczną ustawę, odpowiada:

Reklama
Reklama

„Wprowadzenie nowej regulacji było motywowane tym, że obowiązujące dotychczas w Polsce przepisy dotyczące przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów, a w szczególności przepis art. 270 par. 1 kodeksu karnego („Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa – red.), nie dawały możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności osób oferujących tzw. dokumenty kolekcjonerskie bez uprzedniego udowodnienia celu, tj. zamiaru użycia jako dokumentu autentycznego" – tłumaczą służby prasowe MSWiA. Twierdzą, że celem ustawy było więc „stworzenie podstaw prawnych do ścigania tego typu działań", a już walka z samym procederem to zadanie organów ścigania.

Policja zapewnia, że będzie ścigać producentów i handlarzy. – Osoby, które mimo zmiany przepisów nadal wytwarzają, sprzedają czy przechowują w celu zbycia replikę dokumentu publicznego, muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami. Nawet karą do dwóch lat więzienia – mówi Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.

Dlaczego więc w sieci wciąż są oferty? – Obawiam się, że sklepy oferujące falsyfikaty kupiły domeny np. na Karaibach. Szanse na ściganie mogą być mizerne – sugeruje policyjny informatyk, i uważa, że „jednym ruchem" można się uporać z problemem: trzeba wprowadzić wymóg, że repliki dokumentów muszą mieć nadruk informujący, że to „wzór". Wtedy liczba chętnych na nie radykalnie spadnie.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Nagroda Giedroycia dla poety-żołnierza Serhija Żadana i prof. Krzysztofa Pomiana
Społeczeństwo
Laudacja na cześć Serhija Żadana, laureata Nagrody „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia
Społeczeństwo
Laudacja na cześć Krzysztofa Pomiana, laureata Nagrody im. Jerzego Giedroycia
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Społeczeństwo
Ukraina wypuszcza młodych mężczyzn za granicę. Ogromny ruch na przejściach do Polski
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama