Za mało ludzi, wyposażenia i środków – to główne zastrzeżenia NIK pod adresem policji wodnej na polskim wybrzeżu – wynika z raportu, który poznała „Rzeczpospolita".
– Braki kadrowe oraz w sprzęcie stwarzały ryzyko niezapewnienia obywatelom właściwego poziomu bezpieczeństwa na wodach morskich i terenach nadmorskich – wskazuje Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
Wypoczynek nad wodą jest jedną z ulubionych form spędzania wolnego czasu. Ale często kończy się tragicznie. W ciągu minionych trzech lat (2015–2017) doszło do ponad 1,5 tys. utonięć. W roku ubiegłym woda zabrała 449 osób, w obecnym – tylko do połowy sierpnia – już 372.
Policja to jedna ze służb pilnujących bezpieczeństwa nad wodą. Ma m.in. ratować tonących, prowadzić poszukiwania, łapać kłusowników. Priorytetem jest zmniejszenie liczby utonięć – rocznie na 100 tys. mieszkańców Polski w wodzie giną dwie osoby, w UE – jedna. NIK zbadała więc, jak w latach 2015–2017 policja wodna wywiązywała się ze swoich zadań.
W kontrolowanym okresie działały cztery specjalistyczne komisariaty wodne: w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Wrocławiu, oraz sześć stałych komórek wodnych. Kontrola objęła sześć nadmorskich komend policji (miejskie w Gdańsku, Szczecinie i Świnoujściu, i powiatowe w Kołobrzegu, Pucku, Braniewie).