Resort obrony narodowej buduje system zachęt skierowanych do osób, które mogą włożyć mundur. Warto zadać pytanie, na ile jest to skuteczne działanie.
Mariusz Błaszczak uważa, że wojsko powinno być jak najbardziej widoczne, najlepiej na piknikach i defiladach. Najbliższe zostaną zorganizowane 15 sierpnia z okazji Święta Wojska Polskiego. Można mieć jednak wątpliwości, na ile odpowiedzialne jest planowanie defilady w centrum Warszawy w dobie wzrastającej liczby zachorowań na SARS-CoV-2. W poprzednim roku w Katowicach przemarsz wojska oglądało 200 tys. osób, rok wcześniej w stolicy – 120 tys.
Jak w Szwecji
Jednocześnie od kilku miesięcy resort obrony stara się upraszczać system rekrutacji do wojska. Np. do założenia oliwkowego beretu Wojsk Obrony Terytorialnej mają namawiać profesjonalni rekruterzy, którzy pomogą kandydatom ominąć biurokratyczne rafy WKU. Spóźnione o kilka lat działania podejmuje też biuro do spraw programu „Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej". Luzowane są przepisy zdrowotne, aby kandydaci z niektórymi schorzeniami nie byli odrzucani na starcie. Za miesiąc powinny zaś powstać wojskowe centra rekrutacji, w których kandydaci do wojska zostaliby obsłużeni w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu godzin. Tak jak jest to w Szwecji czy USA.
Może niektórym wyda się to nieprawdopodobne, ale pierwszym krokiem – dotychczas nieosiągalnym, będzie możliwość złożenia aplikacji do wojska przez internet. Taki „drobiazg" też rzutuje na postrzeganie wojska. Bo świadczy o tym, że armia jest instytucją biedną i nienowoczesną.