Sprawa Michała W., funkcjonariusza Wydziału Operacyjno-Śledczego Centralnego Biura Antykorupcyjnego z gdańskiej delegatury, szokuje. Agent został przyłapany na tym, że „prowadził" fikcyjne śledztwo – wystąpił o dane telekomunikacyjne bizneswoman z Pomorza i nawet ją przesłuchał. Na czyje zlecenie działał – nie wiadomo, bo ta część jego sprawy karnej jest niejawna.
Michała W. wyrzucił dyscyplinarnie ówczesny szef CBA Paweł Wojtunik. Przywrócił go jego następca – Ernest Bejda. Dzięki temu agent z zarzutami zarabia i właśnie nabył uprawnień emerytalnych.
Paczka z głową świni
Ta nieprawdopodobna historia wydarzyła się naprawdę. Mieszkająca na Pomorzu Marzena D. przez dziewięć lat współpracowała z firmą zajmującą się sprzedażą naturalnego kolagenu. Stworzyła świetnie prosperującą sieć dystrybucji przynoszącą firmie wielomilionowe zyski, a jej samej prowizję od obrotu. Do czasu, aż właściciel firmy postanowił się jej pozbyć. – Wykasował mnie z komputera, jakby mnie nigdy nie było – mówi nam Marzena D. Kiedy chciała się upomnieć o wypłatę wypracowanych środków, zaczęło się jej pasmo kłopotów.
W maju 2013 r., czyli dwa miesiące po wyrzuceniu jej z firmy, odwiedził ją funkcjonariusz CBA. – Michał W. razem z drugim agentem zjawił się u mnie w domu i wręczył mi wezwanie do siedziby biura. Stawiłam się, a on przesłuchał mnie w małym pokoiku za biurem przepustek – opowiada nam Marzena D.
Okazało się, że agent wezwał kobietę do delegatury CBA w Gdańsku w czasie, gdy kadra kierownicza wyjechała służbowo. Wystawił jej wezwanie, by stawiła się do śledztwa, którego nie było. Na wezwaniu podał fikcyjny numer sprawy.